sobota, 1 listopada 2014

Rozdział XXVI

Ona:

Gdy Bartek wyszedł z jej sali bardzo chciała za nim pobiec. Przez tak długi czas go nie widziała, że jak zobaczyła go w drzwiach jej serce zaczęło szybko bić.
Miała nadzieję, że kiedyś pokocha Maćka, ale po konfrontacji z Kurkiem zdała sobie sprawę, że to jej się nie uda. Z Bartkiem łączyły ją dwie małe istoty, które zasługiwały na pełną rodzinę, zasługiwały, żeby mieć przy sobie oboje rodziców.
-Dobrze, że już poszedł- Maciek ją przytulił- Obiecuję, że zrobię wszystko, by zniknął z naszego życia- zapewnił.
-Maciuś dzieci mają prawo widywać się z ojcem.
-Nie. Po tym co ci zrobił nie ma do nich żadnych praw, ani do ciebie.
Wiedziała, że nie przekona Maćka do zmiany zdania. Musiała mu jednak wyznać co czuje nawet jeśli by to miało go zranić, bo czuła, że oni nie będą razem szczęśliwi, że szczęście będzie mogła znaleźć tylko przy Bartku.
-Lenka musimy zniknąć- powiedział Kalandyk.
-Co?
-Musimy stąd wyjechać gdzieś, gdzie Kurek nas nie znajdzie.
-Ale Maciek tu masz pracę- zauważyła- I gdzie byś chciał wyjechać?
-Pracę znajdę nową. Wyjedziemy gdzieś daleko, może nad morze. Tam nas nie znajdzie.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Była pewna, że nie wyjedzie, ale nie chciała zranić Maćka. Postanowiła na razie nic nie odpowiadać. I tak musiała leżeć przez jakiś czas w szpitalu po cesarskim cięciu.
-Porozmawiamy jak wyjdę z dziećmi ze szpitala.
-Okej. Wtedy wszystko ustalimy- zgodził się.
Chłopak siedział u niej i dzieci do końca czasu odwiedzin. Miała nadzieję, że wyjdzie wcześniej i Bartek do niej przyjdzie, ale nie udało się. Niedługo po wyjściu Maćka ktoś wszedł do jej sali.
-Bartek?- zdziwiła się- Co ty tu robisz?
-Udało mi się przebłagać pielęgniarkę, żeby mnie wpuściła na chwilę. Lenka musiałem z tobą porozmawiać. Wcześniej przerwał nam Maciek i nie zdążyłaś odpowiedzieć. Wrócisz do mnie?- spytał z nadzieją- Kocham cię i nasze dzieci, będę dobrym ojcem. Tylko daj nam drugą szansę. Proszę.
-Kocham cię- powiedziała- Chce z tobą być, chce wychowywać z tobą nasze dzieci … -Kurek zamknął jej usta pocałunkiem.
Gdy go całowała czuła motylki w brzuchu. Czuła się szczęśliwa, czuła, ze jej miejsce jest u jego boku. Wiedziała, że będzie walczyć o ich związek. Gdy oderwali się od siebie z jej twarzy nie schodził uśmiech.
-Mogę potrzymać dzieci?- spytał.
-Tak.
Kurek wziął na ręce najpierw córeczkę, a potem synka. Widziała, że bardzo się cieszy z faktu, że jest ojcem i może zajmować się dziećmi. Ona czuła się szczęśliwa gdy miała obok jego i bliźniaki.
-Lenka- z zamyślenia wyrwał ją głos Bartka.
-Tak?
-Wyjedź ze mną i dziećmi do Włoch- poprosił.
Zupełnie ją tym zaskoczył. Chciała z nim wyjechać, bardzo chciała, ale nie wiedziała ile czasu będzie musiała spędzić w szpitalu, a po wyjściu Maciek mógł jej nie puścić. Westchnęła i odwróciła wzrok.
-Lenka?- Kurek usiadł na jej łóżku i zmusił ją by na niego spojrzała- Zrobiłem coś nie tak?
-Nie. Po prostu po cesarce muszę zostać w szpitalu.
-To jak wyjdziesz to przylecisz z dziećmi. Ja do tego czasu postaram się przygotować wszystko na wasz przyjazd.
-Maciek nie da mi odejść- szepnęła.
Widziała, że siatkarz się zdenerwował. Wstał i zacisnął dłonie w pięści. Wziął kilka głębszych wdechów i dopiero po nich się trochę rozluźnił.
-On nie ma tu nic do gadania. Nie może cię zmusić do tego, żebyś z nim została. Nie kochasz go i powinien w końcu to zrozumieć.
-Nie chcę go zranić. Tyle dla mnie zrobił i mnie kocha.
-Skoro cię kocha powinien pozwolić ci odejść. Wyjedziesz ze mną?

On:

Czekał na odpowiedź jak na wyrok. Lena musiała się zgodzić. Musiała wyjechać z nim i z dziećmi do Włoch. Nie umiał by tam normalnie żyć wiedząc, że w Polsce czeka na niego ukochana kobieta i dwójka dzieci.
-Wyjedziesz?- powtórzył pytanie.
-Tak.
Nie umiał opisać swojego szczęścia. Przytulił i pocałował Lenke, a potem dzieci. Gdy spojrzał znów na dziewczynę uśmiechała się.
-Wyjedziemy jak tylko wyjdziesz ze szpitala- zarządził- Kiedy masz wyjść?
-Nie wiem- westchnęła- Muszą mnie zostawić na obserwacji ze względu na serce. Ile zostajesz w Polsce?
-Tydzień. Potem muszę wrócić do klubu. Powiesz mi jak będziesz wiedziała kiedy cię wypiszą. Wezmę wolne w klubie i przylecę po was.
-Zgoda.
Został jeszcze chwilę, a potem musiał iść, bo nie udało mu się więcej przebłagać pielęgniarki. Od razu skierował się do mieszkania Piotrka, który już dziś wyszedł ze szpitala. Usiedli razem w salonie.
-Chłopie normalnie emanujesz szczęściem- zauważył środkowy.
-Mam powody.
-Rozwiń to.
-Lena zgodziła się do mnie wrócić i wyjechać z dziećmi do Włoch!
-W końcu się pogodziliście.
Przegadał z Nowakowskim ze dwie godziny. Starał się już zaplanować wszystko na przyjazd Leny i dzieci. Uznał, że ma za małe mieszkanie, ale do końca kontraktu nie zostało mu już dużo czasu. Chciał wrócić do Polski na kolejne sezony.
-Piotrek?
-Hmm?- Pit wziął łyk wody.
-Nie wiesz czy u was w Resovii będą szukać nowego przyjmującego?
Nowakowski wypluł całą zawartość ust na stolik i zaczął kaszleć. Klepnął go parę razy po plecach. Gdy w końcu środkowy mógł normalnie mówić spojrzał na niego z niedowierzaniem.
-Chcesz się przenieść do Rzeszowa?
-Tak.
-Wkręcasz mnie?
-Nie! Lena stąd pochodzi. Nie chcę by musiała tyle dla mnie poświęcać. Resovia to dobry klub, na dobrym poziomie. Jak mi się skończy kontrakt w Maceracie chcę się tu przenieść.
-W końcu jakaś mądra decyzja!
Zaśmiał się i napił się wody. Przeprowadzka do Rzeszowa wydawała się dla niego najlepszym wyjściem. Lena byłaby szczęśliwa, że może nadal tu mieszkać, on miałby obok najlepszego przyjaciela. Czuł, że to jest dobra decyzja jednak wszystko zależało od władz klubu. Jeśli nie będą go chcieli cały plan legnie w gruzach.


Przepraszam. To chyba jedyne co mogę napisać. Po rozpoczęciu roku szkolnego jakoś straciłam wenę, nie umiałam napisać zbyt dużo i na dodatek zwaliło się na mnie parę spraw. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i dalej będziecie czytać to opowiadanie.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

środa, 10 września 2014

Rozdział XXV

On:

Stał chwilę w bezruchu. W końcu gdy pierwszy szok minął przyszła wściekłość. Nie na Lenę choć ukryła przed nim swoją ciążę, ale na Maćka, który wmówił mu, że dziewczyna nie żyje. Musiał też przekonać jakoś pielęgniarkę, by go okłamała.
Zacisnął dłonie w pięści i zrobił to na co miał od dawna ochotę. Podszedł do Maćka, odwrócił go twarzą do siebie i nie zważając na jego przestraszoną minę uderzył go najmocniej jak umiał z pięści w twarz.
-Ty kretynie!- wydarł się- Jak mogłeś?! Nie dość, że Lena żyje to jeszcze urodziła moje dzieci! Miałem prawo wiedzieć, być przy niej!
-Nie!- Kalandyk od razu zaprotestował- Nie masz ani do niej, ani do dzieci żadnych praw! Lena jest moją narzeczoną i zamierzam uznać jej dzieci, a niedługo się z nią ożenię.
-Nie będzie żadnego ślubu! Dzieci też ci nie oddam! To ja jestem ich ojcem!
-Ale to ja byłem przy Lenie przez całą ciążę, to ja chodziłem z nią do lekarzy, opiekowałem się nią, wspierałem, załatwiałem wizyty u specjalistów. Te dzieci są bardziej moje niż twoje- powiedział pewnie chłopak.
Po tym stwierdzeniu już nie wytrzymał. Zamachnął się i znów uderzył Maćka. Chłopak zerwał się i chciał mu oddać, ale bez problemu złapał jego rękę i wykręcił do tyłu.
-Odzyskam Lenę i dzieci- warknął- Zapamiętaj to sobie.
-Nawet nie wiesz jak mają na imię, nie znasz płci.
-Dowiem się wszystkiego.
Puścił Kalandyka i pośpiesznym krokiem wrócił do sali Nowakowskiego. Środkowy zdziwił się na jego widok.
Dopiero teraz zaczynało to wszystko naprawdę do niego docierać. Nie stracił Leny, nadal żyła. Miał szansę ją odzyskać. Kolejna myśl sprawiła, że zalała go fala ciepła, nieopisanej miłości i czułości. Był ojcem. Miał z ukochaną kobietą dwójkę dzieci. Musiał się o nich wszystkiego dowiedzieć.
-Jestem ojcem- wypalił.
-A ja Świętym Mikołajem- zadrwił Pit- Kurek co ci bije?
-Ja mówię poważnie! Ta dziewczyna z chorym sercem, o której mówił lekarz to Lena! Ona żyje i dziś urodziła moje dzieci!
-Pierdolisz- Piotrek aż wstał.
-Tylko znów mam Maćka na drodze. Ubzdurał sobie, że uzna dzieci moje i Leny- podkreślił słowo „moje”.
-Nie ma prawa. Wiesz, że to twoje dzieci, więc ojciec jest znany i przede wszystkich chcesz je.
-A co jeśli Lena tego nie potwierdzi?
-Są badania DNA, nie przejmują się. A widziałeś ją?
-Nie. Ani jej, ani dzieci- usiadł na krześle- Muszę się jakoś do nich dostać, ale pewnie Maciek będzie ich pilnował.
-Pomogę ci i mam plan- uśmiechnął się środkowy.
Wysłuchał pomysłu Nowakowskiego, który bardzo mu się spodobał i musiał się udać. Zabandażował Piotrkowi oczy i wyprowadził na korytarz. W końcu znalazł Kalandyka, który rozmawiał z lekarzem. Gdy doktor się oddalił popchnął środkowego na Maćka.
-Przepraszam- Pit zaczął odgrywać swoją rolę.
-Nie ma za co- Kalandyk pomógł mu złapać równowagę.
-Pomoże mi pan dostać się do sali? Nic nie widzę i nie mogę trafić.
-Oczywiście.
Gdy Nowakowski razem z Maćkiem oddalili się szybko wszedł do sali pod którą stał Kalandyk z lekarzem.
Na łóżku leżała Lena i trzymała dziecko, drugie leżało w łóżeczku postawionym obok. Nie umiał powstrzymać łez wzruszenia.
-Lenka- szepnął.
Dziewczyna gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na niego z przerażeniem. Zbliżył się i spojrzał na trzymane przez nią dziecko. Chłopiec. Zajrzał do łóżeczka. Dziewczynka. Uśmiechnął się i wrócił wzrokiem do Leny.
-Kochanie … -przerwała mu.
-Nie mów tak do mnie. Co ty tu robisz?
-Przyjechałem do Piotrka, bo ma kontuzję i na szczęście dowiedziałem się przez przypadek o tobie, o tym, że żyjesz, że urodziłaś nasze dzieci.
-One nie są … -tym razem on jej przerwał.
-Nie próbuj mi wmówić, że nie są moje, bo wiem, że to kłamstwo.
-No dobrze są twoje, ale nie chcę, żebyś uczestniczył w ich życiu. Będę je wychowywała z Maćkiem. Proszę wyjedź i zapomnij o mnie, o dzieciach.
-Czy ty się słyszysz?!- nie wytrzymał- Jak mam o was zapomnieć? Lena kocham cię i kocham nasze dzieci.
-Proszę przestań kłamać- po policzkach dziewczyny poleciały łzy.
-Ja nie kłamię. Kocham cię- usiadł na jej łóżku i spojrzał jej w oczy- Spójrz na mnie- poprosił, a ona to zrobiła- Przyznaję, że na początku chciałem mieć przy sobie serce Natalii, ale to szybko zeszło na drugi plan, stało się nie ważne, bo się w tobie zakochałem. Nie powiedziałem ci sam prawdy, bo bałem się, że mnie zostawisz. Wariowałem bez ciebie, omal nie oszalałem jak Maciek mi powiedział, że nie żyjesz, nie umiałem w to uwierzyć. Gdy dziś się dowiedziałem, że żyjesz i urodziłaś nasze dzieci … bałem się, że to tylko sen, że zaraz się obudzę i wrócę do rzeczywistości, ale to prawda. Jesteś tu, trzymasz na rękach naszego synka, tam leży nasza córeczka. Lenka to owoce naszej miłości. Pozwól mi być przy tobie i każdego dnia udowadniać ci jak bardzo cię kocham.
Widział, że dziewczyna nie wie co ma powiedzieć. Starł słoną ciesz z jej policzków i delikatnie pocałował ją w usta. Gdy się odsunął Lena miała zamknięte oczy.
-Wybrałaś imiona?- spytał.
-Tak.
-Powiesz mi jakie?
-Dla dziewczynki Liliana Sandra, a dla chłopca Natan Bartosz.
-Piękne. Lenka nadal możemy stworzyć pełną, szczęśliwą rodzinę. Wystarczy, że powiesz słowo.
-Bartek ja jestem narzeczoną Maćka.
-Wiem, że mnie kochasz. Czuję to. Twój związek z Maćkiem nie przetrwa, bo nic do niego nie czujesz.
Lena otworzyła oczy. Patrzyła na niego jakby starała się odczytać czy mówi prawdę. Miał nadzieję, że dziewczyna zrozumie jak bardzo jest dla niego ważna. Ona i ich dzieci. Oczy Leny napełniły się łzami.
-Kochanie wróć do mnie- poprosił.
Milczała. Widział, że się waha i to dało mu nadzieję. Nadal mimo tego, że ją okłamał kochała go. Położył dłoń na główce synka. Lena spojrzała na chłopca, a później znów na niego. Zagryzła wargę.
-Lenka?
-Bartek ja … -zaczęła, ale przerwała gdy ktoś wszedł do sali.
-Co to ma znaczyć?!- usłyszał głos Maćka- Wynoś się stąd!
-Nie masz prawa mnie wyganiać- wstał i odwrócił się do chłopaka- Tu są moje dzieci i mam prawo być przy nich.
-Nie masz prawa! Wyjdź!
Uznał, że nie będzie się kłócił przy dzieciach i podszedł do drzwi. Przed wyjściem spojrzał na Lenę, a ona patrzyła na niego. Uśmiechnął się lekko i opuścił salę. Gdyby nie Maciek możliwe, że Lenka by do niego wróciła, ale już się łamała, a to utwierdziło go tylko w postanowieniu, że z niej nie zrezygnuje.
 
Jest i kolejny rozdział, mam nadzieję, że wam się podoba. Ja teraz lecę oglądać mecz i kibicować ;)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział XXIV

Ona:

Maciek klęczał przed nią, a ona nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Jak mogła przyjąć jego oświadczyny wiedząc, że niedługo może umrzeć? Kalandyk nie dopuszczał do siebie tej myśli, ale ona tak. Wiedziała co ryzykuje postanawiając urodzić dzieci.
Jej podświadomość mówiła jej, że tylko wymyśla powody, żeby nie przyjąć Maćka, bo dalej kocha Kurka. Musiała się z niego wyleczyć.
-Tak- szepnęła.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę- chłopak założył jej pierścionek na palec i pocałował ją delikatnie w usta.
Spędzili razem resztę dnia oglądając filmy, rozmawiając, śmiejąc się. Tu było jej miejsce choć nie umiała tego zaakceptować. Cały czas zastanawiała by się co by było gdyby Kurek wiedział, że żyje i spodziewa się jego dzieci.
Położyła rękę na brzuchu. Powinna wybrać imiona dla dzieci, bo później może już nie mieć okazji.
-Maciek?
-Tak?- uśmiechnął się.
-Jakie imiona dla chłopca ci się podobają?- spytała.
-Hmmm … -zastanawiał się chwilę- Dla chłopca Natan lub Milan.
-Natan- powtórzyła- Podoba mi się, ale na drugie chcę by miał Bartosz.
-Lena- westchnął- On na to nie zasługuje.
-Wiem, ale to moja decyzja. Chłopiec będzie Natan Bartosz. A jakie imiona dla dziewczynki ci się podobają?
-Cóż może … Róża?
-Nie- zamyśliła się na chwilę- Ale jak idziesz w stronę kwiatów to może Liliana?
-Śliczne- uśmiechnął się- A na drugie Lena po mamusi?- zaśmiał się.
-Nie- też się zaśmiała- Na drugie Sandra po chrzestnej. Dawno z nią nie rozmawiałam. Ostatni raz zaraz po przeszczepie w szpitalu. Marna ze mnie przyjaciółka.
-Nie mów tak. Dużo się działo w twoim życiu, a Sandra to zrozumie.
-Mam nadzieję. Zostaniesz chrzestnym Lilki?
-Lenka … -zawahał się- Miałem nadzieję, że nie.
-Co?- zdziwiła się.
-Kochanie skoro mamy się pobrać chcę uznać dzieci w świetle prawa.
Tym ją zaskoczył. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć, wiedziała tylko, że dzieci muszą mieć ojca, a Maciek im go bardzo dobrze zastąpi. Kiwnęła lekko głową, a Kalandyk ją przytulił.

Dwa tygodnie później:

Leżała w szpitalu. Jeszcze tego dnia miała przejść cesarskie cięcie. Dziś albo umrze, albo będzie żyła i wychowywała dzieci razem z Maćkiem.
-Dzień dobry- do jej pokoju weszła pielęgniarka- Mam panią przygotować.
Nie ufała w tym momencie swojemu głosowi, więc kiwnęła tylko głową. Strasznie się denerwowała.

On:

Od śmierci Leny minęło nie całe dziewięć miesięcy, a on nadal nie potrafił się z tym pogodzić. Ivan wiele razy mówił mu, że musi zapomnieć i ułożyć sobie życie, ale nie chciał tego słuchać. W jego serce była Lenka.
Ile by dał, żeby żyła i razem z nim mieszkała we Włoszech. Najgorsza była myśl, że to przez niego nie żyje, że to jego wina, że odeszła.
-Bartek!- usłyszał wołanie atakującego.
Przez to wszystko nie usłyszał nawet jak Ivan dobijał się do jego drzwi. Szybko poszedł otworzyć. Usiadł z kolegą w salonie.
-Jak wykorzystasz ten tydzień wolnego?- spytał atakujący.
-Jeszcze dziś lecę do Rzeszowa. Pit doznał jakiejś kontuzji i jest w szpitalu na badaniach. Chcę się z im spotkać.
-To ten sam szpital w którym … -przerwał mu.
-Tak. W tym szpitalu Lena umarła.
-Dasz radę?
-Tak. Minęło już trochę czasu, trzeba zapomnieć- skłamał.
-Nie wierzę ci.
Posiedzieli jeszcze chwilę, a potem gdy Ivan opuścił jego mieszkanie wziął bagaż i pojechał na lotnisko.
W szpitalu pielęgniarka podała mu numer sali, w której leżał Nowakowski. Gdy tam wszedł lekarz akurat u niego był.
-Siema Pit- przywitał się.
-Cześć Bartek. Fajnie cię widzieć.
-Ciebie też tylko szkoda, że w szpitalu. Co ci jest?
-Nic takiego. Już dziś będę mógł stąd wyjść, dwa dni odpoczynku i wracam do treningów.
-Dobrze to słyszeć.
-Panie doktorze- do sali weszła pielęgniarka- Pacjentka ze 110 jest gotowa do cesarki.
-Już idę. Czeka mnie teraz ciężkie zadanie- westchnął.
-Czemu?- zdziwiłem się- Myślałem, że cesarka to łatwy zabieg.
-Nie w tym przypadku- westchnął- Ta dziewczyna ma termin za dwa tygodnie, a my jeśli chcemy ratować jej życie musimy już teraz wyciągnąć dzieci.
-Ratować życie?- zdziwił się środkowy- Co jej jest?
-Nie powinienem o tym rozmawiać- odpowiedział lekarz.
-Panie doktorze zaciekawił nas pan. Niech pan powie przecież i tak nic nie wiemy o tej dziewczynie. Komu mielibyśmy powiedzieć?- nalegał Piotrek.
-No dobrze. Ta dziewczyna miała przeszczep serca. Ta ciąża była dla niej bardzo niebezpieczna, ale uparła się, że urodzi dzieci, bo to bliźnięta. Porodu na pewno by nie przeżyła, bo serce by nie wytrzymało, więc jedyny ratunek to cesarka. Przepraszam, ale muszę iść się przygotować.
Nie umiał wypowiedzieć słowa. Ta dziewczyna po przeszczepie przypomniała mu o Lenie. Powstrzymał łzy i usiadł koło łóżka przyjaciela. Długo rozmawiali aż w końcu uznał, że się zasiedział. Pożegnał się z Pitem i wyszedł.
Na korytarzu zauważył Maćka. Chłopak siedział na krześle, łokcie podpierał na kolanach. Widać było, że jest bardzo zdenerwowany. Chciał do niego podejść, ale w tym momencie z sali wyszedł lekarz.
-Co z Leną?- Kalandyk poderwał się i zapytał, a on zamarł.
-Było ciężko, ale dzieci są zdrowe na szczęście. Pani Wójcik przeżyła. Zostanie teraz odwieziona na salę. Będzie musiała zostać na obserwacji jakieś dwa tygodnie.
-Boże całe szczęście- Maćkowi ulżyło- Mogę ją zobaczyć?
-Dopiero jak przewieziemy ją na salę.
-A dzieci?
-Zaraz będziesz mógł je zobaczyć.
-Dziękuję.
Stał i nie umiał się poruszyć. Dopiero teraz zaczynało do niego docierać to co się tu działo. Maciek go okłamał, Lena żyła. I urodziła dzieci! Szybko przeanalizował to co powiedział lekarz. Lena miała termin dopiero za dwa tygodnie. Boże drogi … To musiały być jego dzieci! Nie mógł w to wszystko uwierzyć.

Ostatnio mam dużo pomysłów na tego bloga. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział XXIII

On:

Pielęgniarka patrzyła na niego niepewnie, jakby się wahała. Nie rozumiał co się dzieje. Po chwili kobieta wyprostowała się i wzięła głęboki oddech.
-Pani Wójcik nie żyje jak zapewne pan wie.
-Tak wiem, ale chciałbym ją zobaczyć ostatni raz- nalegał.
-Nie mogę na to pozwolić. Proszę opuścić szpital.
Na początku chciał się kłócić, ale uznał, że to i tak nic nie da. Wyszedł przed budynek. Nawet nie zauważył jak zaczął płakać. Znów stracił kobietę, którą kochał tyle, że tym razem było gorzej. Umarła przez niego.
Pojechał do hotelu i sprawdził loty do Włoch. Najbliższy był następnego dnia po południu. Musiał wrócić do Włoch choć bardzo chciał zostać w Polsce. Miał wrażenie, że coś jest nie tak, że nie wie wszystkiego.
Czemu pielęgniarka pytała jak się nazywa? Czemu Maciek spędzał tyle czasu w szpitalu chociaż Lena nie żyła?
A może ma paranoję? Pewnie przez to wszystko zaczął wariować. Pokręcił głową i wrzucił wszystkie rzeczy do walizki. Musi się nauczyć żyć bez Leny choć wydawało się to cholernie trudne.

Maciek:

Gdy tylko wszedł do szpitala podeszła do niego jedna z pielęgniarek. Od razu ją rozpoznał i pocałował w policzek na przywitanie.
-Cześć Kalina.
-Cześć Maciek. Był tutaj wczoraj ten Kurek, o którym mi mówiłeś- zaczęła.
-Czego chciał?- spytał choć dobrze wiedział.
-Zobaczyć Lenę.
-Powiedziałaś mu to o co cię prosiłem?
-Tak- westchnęła.
-Dzięki.
-Zrobiła to ze względu na Lenę. Jej stan jest ciężki, każde zdenerwowanie jej może skończyć się tragicznie, a ty mówiłeś, że to przez niego miała ten atak.
-Tak. Bardzo ją skrzywdził. Nienawidzi go, jakby go zobaczyła bardzo by się zdenerwowała.
-Myślę, że się tu już nie pojawi. Muszę wracać do pracy.
-Jasne. Jeszcze raz dziękuję. Idę do Leny.
Pożegnał się z koleżanką i udał do sali przyjaciółki. Kalinę poznał w liceum, byli w jednej klasie. Wczoraj przed wyjściem ze szpitala poprosił ją, żeby powiedziała Kurkowi, o ile się pojawi, że Lena nie żyje. Miał nadzieję, że jak usłyszy to od pielęgniarki przestanie przyjeżdżać i w końcu zapomni o dziewczynie.

Ona:

Leżała i patrzyła w sufit. Nienawidziła szpitali, ale wiedziała, że będzie tu teraz częstym gościem o ile w ogóle jeszcze stąd wyjdzie. Najważniejsze było dla niej dziecko i zrobiłaby dla niego wszystko.
-Cześć Lenka- z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciela.
-Maciek- uśmiechnęła się lekko- Cieszę się, że jesteś.
-Lena ja … muszę ci coś powiedzieć- usiadł obok jej łóżka.
-Co się stało?- zaniepokoiła się.
-Zrobiłem coś bez konsultacji z tobą chociaż powinienem zapytać cię o zdanie.
-Powiesz w końcu?
-Kurek tu był.
-Co?- ledwo było ją słychać- Czego chciał?
-A czy to nie oczywiste? Chciał cię zobaczyć, a ja go okłamałem. Uznałem, że tak będzie najlepiej dla ciebie.
-Co mu powiedziałeś?- musiała wiedzieć.
-Że nie żyjesz.
Maciek spojrzał na nią niepewnie. Nie umiała nic powiedzieć. Najpierw chciała nawrzeszczeć na chłopaka, ale się powstrzymała. Wiedziała, że zrobił to dla jej dobra. Wzięła głęboki oddech.
-Maciek dobrze zrobiłeś- szepnęła.
-Naprawdę?
-Tak. Dla niego jestem martwa, więc nie będzie mnie nękał i nie dowie się o dziecku, a na tym mi najbardziej zależy.

Kilka miesięcy później:

Siedziała w mieszkaniu Maćka i trzymała rękę na brzuchu. Po wyjściu ze szpitala chłopak zaproponował jej, żeby się do niego wprowadziła. Mówił, że będzie jej pomagał we wszystkim, a ona uległa.
Już od dawna wiedziała, że będzie miała bliźnięta, chłopca i dziewczynkę. Chciała znać płeć, bo możliwe, że zaraz po porodzie umrze. Maciek po tej wiadomości bał się, że nie uda jej się donosić bliźniąt. Jednak była już prawie w dziewiątym miesiącu i czuła się dobrze.
Co dwa tygodnie musiała jeździć do szpitala. Lekarze starali się zrobić wszystko by utrzymać przy życiu ją i dzieci. Postanowili przeprowadzić cesarskie cięcie dwa tygodnie przed terminem porodu. Mieli nadzieję, że to ją uratuję.
-Wróciłem!- usłyszała głos Maćka.
-Cześć- uśmiechnęła się.
Podszedł i pocałował ją delikatnie w usta. Dwa miesiące temu postanowili spróbować być razem. Na początku wahała się, ale Kalandyk w końcu ją przekonał. Myślała, że dzięki temu zapomni o Kurku, ale niestety nic nie działało. Wciąż go kochała choć dla niego była martwa.
-Lenka rozmawiałem dziś z lekarzem. Za tydzień będziesz musiała pojechać do szpitala i zostać tam aż do cesarki. Chcą zrobić wszystkie badania i mieć cię pod stałą kontrolą.
-Rozumiem- kiwnęła głową.
-Też tam będę.
Maciek dostał pracę w szpitalu pół roku temu. Podczas każdej wizyty był przy niej, do ginekologa też z nią jeździł. Zapewniał ją, że będzie traktował dzieci jak swoje własne, a ona mu wierzyła.
-Kochanie- usiadł obok niej- Chciałbym porozmawiać z tobą o czymś dla mnie bardzo ważnym.
-O czym?
-O naszej przyszłości.
-Maciek wiesz, że ja mogę umrzeć podczas … -przerwał jej.
-Nie dopuszczam do siebie tej myśli. Będziesz żyła i razem ze mną wychowywała dzieci. Dlatego pomyślałem, że po tym jak wyjdziesz ze szpitala z dziećmi powinniśmy się pobrać.
Tym zupełnie ją zaskoczył. Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Wiedziała, że jeśli przeżyje poród prędzej czy później się to stanie, ale nie była przygotowana na to, że Maciek już dziś zaproponuje małżeństwo.
Cały czas w sercu miała Bartka i choć bardzo się starała nie umiała go stamtąd wyrzucić. Mimo wszystko nadal go kochała. Patrzyła na Maćka. Ten wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko w kształcie serca, przyklęknął przed nią i je otworzył.
-Lenka zostaniesz moją żoną?- spytał Kalandyk.

Witajcie :) Jak widzicie trochę przyśpieszyłam akcję. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział XXII

On:

Snuł się uliczkami Rzeszowa i nie wiedział co ma z sobą zrobić. Najrozsądniej byłoby wrócić do Włoch, ale od kiedy zachowywał się rozsądnie? Łzy lały mu się po policzkach i nadal nie docierała do niego prawda.
Stracił ją. Na zawsze. Umarła. Przez niego. Przymknął oczy, żeby nie wybuchnąć. Najpierw stracił narzeczoną, a potem jak już myślał, że Lena jest tą jedyną, był pewny, że chce z nią dzielić życie odeszła.
Rozdzwonił się jego telefon.
-Halo?- odebrał nie patrząc na wyświetlacz.
-Bartek i jak?- to był Ivan.
-Nigdy już z nią nie będę- szepnął.
-Nie poddawaj się, masz jeszcze dwa dni- chciał go pocieszyć.
-Ivan tu nie o to chodzi! Lena nie żyje- na ostatnim wyrazie głos mu zadrżał.
-Co?- atakujący nie dowierzał- Bartek, przykro mi.
-Nie potrzebuję litości- powiedział i rozłączył się.

Ona:

Szpital zapewnił jej spotkanie z psychologiem choć nie rozumiała po co. Już podjęła decyzję. Poświęci się dla swojego dziecka. Urodzi je i umrze wiedząc, że Maciek się nim dobrze zajmie.
Kalandyk nadal nie pogodził się z jej decyzją. Przy każdej możliwej okazji przekonywał ją, żeby zmieniła zdanie i poddała się aborcji, ale nie mogła się na to zgodzić. Nie umiałaby żyć z myślą, że zamordowała własne dziecko.
-Maciek zrozum mnie. To moje dziecko, nie mogę go zabić.
-Ale ona zabije ciebie. Nie przeżyjesz ciąży. Jakie to dziecko będzie miało życie bez matki i ojca? Bo nie powiesz Bartkowi o nim?- chciał się upewnić.
-Nie. Nigdy się nie dowie, że zaszłam z nim w ciąże.
-Jak mówiłem dziecko nie będzie miało rodziców.
-Wierzę, że ty się nim odpowiednio zajmiesz i je pokochasz- uśmiechnęła się lekko.
-Lenka jak mam pokochać coś co mi cię zabierze?- spytał z rozpaczą.
-Maciek ja nie zmienię decyzji i dobrze o tym wiesz- w jej oczach stanęły łzy.
-Wiem- westchnął- Spróbuję zastąpić mu rodziców.
-Dziękuję- wzięła go za rękę.
Maciek musiał wyjść, bo za chwilę miała spotkanie z psychologiem. Nie miała na nie ochoty, ale wiedziała, że się nie wymiga. Po chwili do jej sali weszła kobieta koło trzydziestki, usiadła na krześle obok jej łóżka i podała jej rękę.
-Nazywam się Lidia i będę pani psychologiem.
-Lena- podała jej rękę.
-Chciałabym zadać pani kilka pytać, na które nie będzie musiała pani odpowiadać.
-Nie będzie pani wiedziała w takim razie czy odpowiedziałam.
-Nie muszę, wystarczy, że się nad nimi zastanowisz. Byłam kiedyś psychologiem policyjnym i przesłuchiwałam przestępców.
-Chce mnie pani przesłuchać jak kryminalistkę?- zdziwiła się.
-Proszę dać mi skończyć- uśmiechnęła się lekko- Przeciętny przestępca nie ma cierpliwości do odpowiadania na długą listę pytań, więc skróciłam ją do trzech.
-No dobrze. Zaczynajmy- wiedziała, że nie ma innego wyboru.
-Czego pragniesz najbardziej na świecie?
Pytanie okazało się bardzo proste. Pragnęła, żeby Kurek nigdy nie dowiedział się, że zaszła z nim w ciążę.
-Następne.
-Już pani odpowiedziała?
-Tak, wiem czego chcę.
-To musi być dla pani bardzo ważne. No dobrze, drugie pytanie. Czego boisz się najbardziej na świecie?
Że przyjmujący dowie się, że spodziewa się jego dziecka. Wtedy na pewno nie dałby jej spokoju, a ona nie chciała go widzieć.
-Już.
-Ostatnie pytanie jest związanie z pierwszym. Czy jeśli to osiągniesz uczyni cię to lepszym człowiekiem?
Zesztywniała i gwałtownie wciągnęła powietrze. Odwróciła wzrok. Nie chciał o tym myśleć. Wiedziała, że nie było to fair wobec Kurka, ale on też nie postąpił z nią uczciwie. Okłamywał ją, że ją kocha, nie powiedział o zmarłej narzeczonej, o tym, że ona dostała jej serce, że dlatego chce z nią być.
Czy to uczyni ją lepszą? Zamknęła na moment oczy. To nie miało znaczenia. Zasłużył sobie na to i nie zamierzała zmieniać zdania.
Ta decyzja dawała jej siłę. Jak tylko przychodziła myśl, że może umrzeć od razu myślała o Bartku, o tym, że to dla niego idealna kara. Nigdy nie dowie się o swoim dziecku, a także straci ją, a właściwie serce zmarłej narzeczonej, na którym mu zależało.
Czy to uczyni ją lepszą? Z jęknięciem przyjęła tę wiadomość do siebie. Nie.
-Chyba to koniec spotkania na dziś- szepnęła.
-Tak. Następnym razem … - zaczęła kobieta, ale jej przerwała.
-Nie- pokręciła głową- Nie będzie następnego razu. Nie potrzebuję psychologa.
Kobieta westchnęła i opuściła jej salę. Oparła się i znów przymknęła oczy. Nie mogła zmienić decyzji.

On:

Czuł, że coś mu umyka. Nadal nie mógł uwierzyć, że Leny już nie ma. Jakaś jego cząstka buntowała się przeciw tej myśli. Wrócił pod szpital i zauważył Maćka, który właśnie go opuszczał. Gdy podszedł bliżej zobaczył, że chłopak miał policzki mokre od łez. Wtedy Kalandyk go zauważył, a jego oczy miotały błyskawice.
-Co ty tu jeszcze robisz?- warknął.
-Chce ją zobaczyć, ten ostatni raz.
-Nie! Nie masz prawa! Wracaj do tych swoich Włoch i nie waż się pojawiać nawet na pogrzebie. Ona by tego nie chciała.
-Skąd wiesz co ona by chciał?- teraz też się wkurzył.
-Znałem ją o wiele dłużej niż ty.
-Ja ją kochałem.
-Ja też! Wynoś się stąd- powiedział i zawrócił do szpitala.
Wiedział, że jeśli Maciek tam jest to niczego się nie dowie. Musiał poczekać aż opuści budynek. Siedział na ławce dość długo i obserwował wejście do szpitala. Zastanawiał się czemu chłopak tak długo tam przesiaduje skoro Lena nie żyje.
Gdy zobaczył Kalandyka wstał i schował się. Odprowadził go wzrokiem do samochodu, a potem szybko wszedł do budynku. W recepcji siedziała młoda pielęgniarka.
-Przepraszam- zwrócił się do niej.
-Tak?- spojrzała na niego.
-Chciałbym zobaczyć Lenę Wójcik.
-Ach tak- zmienił jej się wyraz twarzy- Pan Bartosz Kurek?
-Tak- zdziwił się, że kobieta o to pyta.

No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że się wam podoba.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział XXI

Ona:

Leżała w szpitalu wpatrzona w sufit. Przed chwilą był u niej lekarz i powiedział jej, że musi zostać co najmniej tydzień na obserwacji. Już tyle czasu w swoim życiu spędziła w tym miejscu, że miała go dość.
Spojrzała w stronę Maćka. Leżał na boku i z zatroskaną minią jej się przyglądał. Wiedziała, że się o nią martwi. Uśmiechnęła się do niego lekko. Westchnął, wstał i usiadł na jej łóżku. Wziął ją za rękę.
-Lenka ja … muszę ci coś powiedzieć- spuścił wzrok.
-Co się stało?
-Po tym jak zabrali cię na badania znów zadzwonił twój telefon.
-Kto dzwonił?
Gdy spojrzała w jego smutne oczy nie musiał już nic mówić. Bartek. Znów on. Czemu nie mógł zrozumieć, że nie był już częścią jej życia?
-Powiedział, że … -przerwała mu.
-Nie chce wiedzieć- pokręciła głową.
-Lenka …
-Nie. On już dla mnie nie istnieje. Chce zapomnieć, że kiedykolwiek go poznałam. Proszę, pomóż mi w tym.
-Pomogę, ale musisz coś wiedzieć.
-No dobrze- westchnęła- Co?
-Powiedziałem mu o twoim ataku.
-Co zrobiłeś?!- usiadła- Dlaczego?
-Musiałem. Lenka to wszystko jego wina. Nie mogłem się powstrzymać. Jak usłyszałem jego głos musiałem wyrzucić mu wszystko co mi leży na sercu. Miałem nadzieję, że jak to zrobię to w końcu da ci spokój.
Westchnęła i przytuliła chłopaka. Miała nadzieję, że mu się udało, że Bartek w końcu da jej święty spokój.
Przez następne dni źle się czuła. Gdy tylko wstawała z łóżka było jej niedobrze i słabo. Lekarze martwili się jej stanem zdrowia. Bali się, że serce przestanie pracować i umrze.
Maciek spędzał z nią całe dnie. Po wyjściu ze szpitala przychodził rano i wychodził wieczorem. Cieszyła się, że go ma. Cały czas powtarzał jej, że ją kocha, że pomoże jej we wszystkim, że pomoże jej zapomnieć o Kurku.
Powoli przestawał o nim myśleć, ale nadal go kochała. Nie mogła uwierzyć, że wszystko tak się potoczyło. Pewnie gdyby nie dostała serca jego zmarłej narzeczonej nie spędziłby w jej towarzystwie nawet pięciu minut.
-Lenka co ty robisz?- zaprotestował Maciek gdy chciała wstać.
-Muszę iść do toalety.
-Pomogę ci.
Powoli wstała, a chłopak pomagał jej iść. Gdy opuściła toaletę zanim zdążył do niej podejść zakręciło jej się w głowie i straciła grunt pod nogami. Przed upadkiem ochroniły ją ręce Kalandyka, który szybko się przy niej znalazł.
-Lenka!- był zdenerwowany.
Szybko zajęli się nią lekarze. Zaczęli ją badać, wypytywać jak się czuje. Ciężko jej było odpowiadać. W końcu przyszedł do niej doktor.
-Co mi jest?- spytała.
-Pani Leno- westchnął i pokręcił głową- Nie jest dobrze.
-Mogę umrzeć?- głos jej zadrżał.
-Nie będę pani okłamywał. Niestety jest duże prawdopodobieństwo, że tak.

On:

Całymi dniami myślał tylko o Lenie. Zastanawiał się jak się czuje, czy kiedykolwiek będzie w stanie mu wybaczyć, czy będą mogli być razem.
Kolejny raz wybrał jej numer po czym nacisnął czerwoną słuchawkę. Bał się jej reakcji. Cały czas przekonywał sam siebie, że musi dać jej więcej czasu, ale po jakimś czasie przestał w to wierzyć. Musiał działać zanim wróci do Maćka.
Nie obchodziło go już co powie trener. Lena była dla niego ważniejsza niż kariera. Chciał być przy niej, porozmawiać z nią. Spakował szybko najpotrzebniejsze rzeczy i sprawdził najbliższy samolot do Polski. Był następnego dnia w południe. Zadzwonił do Ivana.
-Co tam Kurek?- spytał atakujący.
-Ivan jakby trener pytał jestem chory- powiedział szybko.
-Co?- zdziwił się- Co ty kombinujesz?
-Lecę do Polski. Nie wytrzymam dłużej bez Leny.
-Oj Bartek, Bartek. Zrobię co w mojej mocy, ale wydaje mi się, że nie dam rady długo okłamywać trenera. Sam się domyśli.
-Wiem. Wrócę jak najszybciej.
-No dobra. Powodzenia- powiedział i rozłączył się.
-Będzie mi potrzebne- szepnął już sam do siebie.
Następnego dnia dostał wiadomość od atakującego, że trener się niczego na razie nie domyśla i ma trzy dni, żeby wrócić bez podejrzeń. Ucieszył się, ale uważał, że trzy dni to mało czasu, żeby przekonać Lenę do siebie.
W Polsce od razu pojechał do szpitala. Przed budynkiem zobaczył zapłakanego Maćka. Serce mu stanęło. Nie, ona nie mogła umrzeć. Podbiegł do chłopaka, a ten podniósł na niego wzrok. Widać był, że się zdenerwował.
-Jeszcze ci mało?!- krzyknął.
-Błagam nie mówi mi, że ona … -głos mu się zawiesił.
-Nie … -urwał i spojrzał na niego gniewnie- … masz po co tu przyjeżdżać- skończył zdanie z wahaniem.
-Muszę się zobaczyć z Leną- nalegał.
-Ona nie żyje! Umarła przez ciebie!- krzyknął.
-To niemożliwe- zachwiał się.
-Zniszczyłeś ją. Kochała cię, a ty ją tam potraktowałeś. Nawet nie wiesz jak cierpiała. To ją zabiło. Ty ją zabiłeś- przerwał na chwilę- Nie waż się tu pojawiać rozumiesz? Wracaj do swojego życia i zapomnij, że Lena kiedykolwiek w nim była.
-Nie umiem- łamał mu się głos, zorientował się, że płacze.
-To się naucz!- krzyknął i wrócił do szpitala.
Nie docierało do niego to co usłyszał. Jak mógł tak ją zawieźć! Maciek miał rację to przez niego Lena umarła.

Maciek:

Wrócił do szpitala i wszedł do sali dziewczyny. Musiał okłamać Kurka. Uznał, że jeśli będzie myślał, że Lena nie żyje w końcu zniknie z jej życia. I tak nie było pewności czy ona przeżyje. Po tym co mu powiedziała załamał się.
-Lenka- szepnął- Musisz żyć. Musisz usunąć … -przerwała mu.
-Nie zabiję własnego dziecka- położyła sobie rękę na brzuchu.
-Słyszałaś co powiedział lekarz. Nie donosisz ciąży. Serce tego nie wytrzyma.
-Uda mi się- szepnęła niepewnie.
-Lena umrzesz- mówił z desperacją w głosie- Nawet jeśli donosisz dziecko umrzesz przy porodzie.
-Wiem- po jej policzku popłynęły łzy- Proszę zajmij się nim jak mnie już nie będzie.


No wróciłam kochani z nowym rozdziałem i mam nadzieję, że wam się podoba. Na blog o Igle postaram się jutro dodać rozdział.
Pod ostatnim postem były tylko 3 komentarze :(  Mam nadzieję, ze się trochę poprawicie.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział XX

Ona:

Siedziała u Maćka w szpitalu. Chłopak próbował ją pocieszać, ale dużo to nie dawało. Nadal nie mogła przestać płakać. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon. Westchnęła i odebrała choć nie znała numeru.
-Halo?- nikt nie odpowiadał- Halo? Proszę się odezwać, bo się rozłączę.
-Lenka proszę nie rozłączaj się- to był Kurek.
-Czego ty nie zrozumiałeś? Nie chcę cię znać, daj mi spokój.
-Nie dam ci spokoju, bo cię kocham!
-Nie wierzę ci, cały czas kłamiesz!- krzyknęła i rozłączyła się.
To wszystko było dla niej bardzo trudne. Zaczęła się źle czuć, z trudem łapała oddech. Wstała i zaczęła kaszleć.
-Lenka co się dzieje?- zaniepokoił się Maciek.
Chciała odpowiedzieć, ale nie była w stanie. Złapała się za serce i się zachwiała. Poczuła ręce Kalandyka na biodrach. Zarzucił sobie jej ręce na szyję i pomógł usiąść. Po chwili zaczęli się nią zajmować lekarze.
Leżała razem z Maćkiem w jednej sali. Mogła już normalnie oddychać, ale nadal źle się czuła. Gdy lekarze wzięli ją na badania zaczęła się zastanawiać ile straciła przez związek z Kurkiem. Straciła szansę na szczęście z Maćkiem, spokój, a teraz może i zdrowie. Za dużo ją kosztowała ta miłość.
Postanowiła, że zrobi wszystko by o nim zapomnieć. Nie będzie z nim rozmawiać ani przez chwilę. Jeśli tylko usłyszy jego głos po drugiej stronie słuchawki od razu się rozłączy, jak go kiedyś zobaczy nie pozwoli mu się do siebie zbliżyć. Powoli wyrzuci go ze swoich myśl i ze swojego serca.
-Lena- po badaniach Maciek ją przytulił- Już dobrze?
-Tak.
-Bałem się, że cię stracę- szepnął.
-Maciek- spojrzała mu w oczy- Czy ty nadal coś do mnie czujesz.
-Lenka … tak. Dalej cię kocham i nie potrafię przestać. Jesteś dla mnie zbyt ważna.
Nie wiedziała co ma myśleć. Może przynajmniej tego jednego nie straciła? Nadal ma szansę na szczęście z Maćkiem, ale nie mogła z nim być dalej myśląc o Kurku. Uznała, że Kalandyk od zawsze był dla niej idealnym kandydatem, ale przez pojawienie się Bartka nie dostrzegła tego. Teraz zamierzała naprawić swój błąd.
-Maciek ja … -przerwał jej.
-Wiem, że potrzebujesz czasu, ale jak już ci kiedyś powiedziałem zawsze będę na ciebie czekał. Tylko nie mów od razu nie.
Uśmiechnęła się i przytuliła go. Rozumiał ją bez słów. Wiedział, że musi sobie najpierw wszystko poukładać. Tak bardzo się cieszyła, że go ma. Dzięki niemu jakoś to wszystko przetrwa, a potem ułoży sobie życie na nowo, bez Bartka.
Tyle, że nadal kochała Kurka. Na myśl o nim poczuła również gniew. Nienawidziła go za to co jej zrobił, za to jak ją okłamywał. Jak to możliwe by kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić? Teraz było to dla niej mniej istotne. Musiała wyrzucić przyjmującego z serca tak, żeby cała miłość do niego znikła.
-Jutro będę mógł opuścić szpital- głos Maćka wyrwał ją z zamyślenia- Będę codziennie przychodził.
-Co? To ile ja muszę tu zostać?- zdziwiła się.
-Lekarze chcą mieć cię przez jakiś czas pod obserwacją. Ze względu na przeszczep serca ten dzisiejszy atak był bardzo niebezpieczny, chcą mieć pewność, że się nie powtórzy. Krew mnie zalewa jak myślę, że to wszystko przez niego. Wiedział, że nie możesz się denerwować, a i tak sprawił, że cały czas to robisz.
Mówiąc to chłopak gładził ją po ramieniu. Czuła, że mu na niej zależy. Od nowa nauczy się go kochać. To najlepsze wyjście.

On:

Gdy Lena rozłączyła oddał telefon Ivanowi i opróżnił połowę piwa. Jej słowa huczały mu w głowie. Nie chciała go znać, nie wierzyła, że ją kocha. Bardzo go to bolało, ale wiedział, że sam na to zapracował nie mówiąc jej prawdy.
-Co powiedziała?- spytał atakujący.
-Nie ważne- warknął.
-Kurek do cholery jasnej! Chcę ci pomóc, a ty nawet nie umiesz tego docenić!
-Przepraszam- westchnął, bo wiedział, że Ivan ma rację- Nie chce mnie znać, powiedziała mi to.
-Tak zareagowała na to, że ją kochasz?- dopytywał.
-Nie- pokręcił głową- Powiedziała to na początku rozmowy.
-A co powiedziała jak wyznałeś jej miłość?
-Powiedziała, że … -to bolało go najbardziej- Że mi nie wierzy.
-No tak- kiwnął głową.
-Co to miało znaczyć?!- wkurzył się.
-A co ty byś pomyślał na jej miejscu? Od obcej kobiety dowiedziała się, że jesteś z nią tylko dla serca, które jej przeszczepiono. Skoro nie wyznałeś jej tego sam uznała, że to musi być prawda, a skoro jesteś z nią tylko dla serca to jej nie kochasz. Boże chłopie, ale się wpakowałeś- atakujący pokręcił głową.
Miał rację. Stracił zaufanie Leny i musiał je odzyskać tylko nie wiedział jak ma to zrobić będąc we Włoszech. Wziął komórkę Ivana i kolejny raz wybrał numer do dziewczyny.
-Halo?- odebrał zdenerwowany chłopak.
-Mogę rozmawiać z Leną?- spytał.
-Kurek!- wydarł się rozmówca- Zostaw ją w końcu w spokoju!- rozpoznał Maćka.
-Kocham ją i nie … -przerwał mu.
-Co ty nazywasz miłością?! Kłamstwa?! Ona zasługuje na kogoś lepszego!
-Tym kimś pewnie jesteś ty?- zadrwił.
-Na pewno nie ty! To wszystko co się teraz dzieje, dzieje się przez ciebie!- na końcu łamał mu się głos jakby … płakał?
-Co się dzieje?- zaniepokoił się.
-Lena jest na badaniach. Bardzo źle się poczuła po twoim telefonie, nie mogła oddychać. To wszystko twoja wina! Jeśli jej się coś stanie nigdy ci tego nie daruję! Najlepsze co możesz dla niej zrobić to dać jej w końcu święty spokój!- rozłączył się.
Nie mógł wydusić ani słowa. Maciek miał rację. To wszystko była jego wina. To jego wina, że stan Leny się pogorszył. On sam sobie nie daruje jeśli przez niego coś jej się stanie. Boże ile by dał, żeby móc być teraz przy niej, przytulić ją, pocałować, wyjaśnić wszystko.
Jeszcze jakiś czas nie będzie mógł do niej pojechać, ale może to dobrze. Może ona potrzebuje czasu, żeby to wszystko przemyśleć na spokojnie, może jak trochę ochłonie wysłucha go i mu uwierzy.
Jednak jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Maciek. Kochał Lenę i miał teraz wolną rękę. Ona potrzebowała pocieszenia i pojechał od razu do niego. Mógł ją przekonać, żeby do niego wróciła. Miał nadzieję, że dziewczyna tego nie zrobi, ale wiedział, że nie ma na to wpływu.
-Co się dzieje?- spytał Ivan.
-Lena źle się poczuła. W jej przypadku jest to bardzo niebezpieczne.
-Poczuła się źle po twoim telefonie?
-Tak. To wszystko moja wina. Gdybym nie pojawił się w jej życiu do niczego by nie doszło- pojął w końcu- Może powinienem dać jej spokój?
-O czym ty gadasz?

Udało mi się i jeszcze przed wyjazdem oddaję wam rozdział :) Pisałam go o 1 w nocy :D
Mam nadzieję, że się podoba.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział XIX

Ona:

Nie mogła uwierzyć, że była taka głupia. To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Nie powinna była tak szybko ulegać Bartkowi, ale się w nim zakochała. Myślała, że to ten jedyny. Zupełnie nie podejrzewała prawdziwego powodu dla którego z nią był.
Położyła sobie rękę na sercu. To o nie mu chodziło, o serce swojej zmarłej narzeczonej. To dla niego robił wszystko, żeby z nim była. Bez wahania okłamywał ją, że ją kocha, przekonywał by przeniosła się do Włoch, odciągał od Maćka.
Maciek. Musiała z nim poważnie porozmawiać. Nie miała zamiaru ukrywać przed nim niczego. Miała zamiar opowiedzieć mu wszystko co się działo po jej wyjściu ze szpitala i mieć nadzieję, że jej wybaczy. Zawsze był jej przyjacielem, wspierał w trudnych chwilach. Modliła się, żeby i tym razem tak było, bo sama sobie nie poradzi.
Cały czas płakała i nie umiała przestać. Otarła łzy, ale w ich miejsce od razu pojawiły się nowe. Zastanawiała się jak długo będzie cierpiała po rozstaniu z Bartkiem. Czy uda jej się o nim zapomnieć? W końcu po co cierpieć przez kogoś, kto cały czas ją okłamywał w żywe oczy. Prawda była jednak taka, że nadal go kochała.
Gdy samolot wylądował zadzwoniła po taksówkę i pojechała do swojego mieszkania. Poprosiła taksówkarza, żeby na nią zaczekał. Zostawiła tylko walizkę i kazała się zawieźć do szpitala. Na miejscu poszła do pokoju przyjaciela.
-Maciek?- weszła niepewnie.
-Lenka. Co ty tu robisz? Myślałem, że dłużej zostaniesz z Bartkiem we Włoszech.
-Skąd ty …?
-Wszystko pamiętam. Wróciła mi pamięć. Wiem już, że nie jesteśmy narzeczeństwem, że w ogóle nie jesteśmy razem, bo jesteś z Kurkiem.
-Nie- zaprzeczyła szybko, a po jej policzkach poleciały łzy- Nie jestem.
-Lenka co on ci zrobił?- Maciek usiadł na łóżku i pociągnął ją na nie.
-Oszukał mnie. Jemu wcale na mnie nie zależało. To wszystko było jedno wielkie kłamstwo- mówiła przez łzy.
-Opowiedz mi wszystko- poprosił.
Spojrzała na niego niepewnie, ale wszystko powiedziała tak jak ją prosił. Musiała się komuś wygadać, potrzebowała czyjegoś wsparcia, a to Maciek zawsze był przy niej w najtrudniejszych momentach.
-A to gnój. Jakbym go spotkał to nie ręczyłbym za siebie. Dobrze, że od niego uciekłaś. Wszystko się ułoży- pogładził ją po ramieniu i pocałował w czoło.
-Nie- pokręciła głową- On zniszczył mi życie. Gdyby się nie pojawił wszystko inaczej by się potoczyło. Nienawidzę go.
-Lena znam cię. To nie prawda, kochasz go.
-Maciek … -szepnęła.
Spojrzała na niego i wybuchnęła płaczem. Miał rację, ale wyleczy się z tej miłości. Nie można kochać kogoś kto tak zadrwił z jej uczucia. Znienawidzi go. Już postanowił. Nigdy więcej nie chce go widzieć.
-Kiedyś przestanę, potrzebuję tylko trochę czasu.
-Wiem- pogłaskał ją po policzku i pocałował w czoło- Pomogę ci.
-Dziękuję- szepnęła.
-Nie masz mi za co dziękować. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie.
Wtuliła się w niego i przymknęła powieki. Był dla niej taki dobry, chociaż go zostawiła dla Kurka. Gdyby nie pojawił się w jej życiu nadal byłaby z Maćkiem, planowała z nim przyszłość. Wiedziała, że przyjaciel naprawdę ją kocha i zrobiłby dla niej wszystko. Zasługiwał na szczęście i prawdziwą miłość.

On:

Wrócił z lotniska do mieszkania i położył się na kanapie. Patrzył tępo w sufit i nie wierzył, że tak wszystko spieprzył. Gdyby się odważył i sam wyznał Lenie prawdę możliwe, że by mu uwierzyła i dalej była przy nim, a tak wróciła do Polski, do Rzeszowa, do Maćka. Podniósł się szybko.
Ostatnia myśli huczała mu w głowie. Czy wróci do Maćka? Rozbił ich związek, ale teraz gdy chłopak nic nie pamięta i myśli, że są narzeczeństwem może do niego wrócić. Nie mógł na to pozwolić. Musi ją odzyskać. Wiedział jednak, że będzie to trudne. Trener nie da mu teraz urlopu. Z przylotem do Polski musi poczekać do końca sezonu, a do tego czasu zostały aż dwa miesiące. Jak tyle wytrzyma bez Leny?
Następnego dnia pojechał na trening w złym nastroju. Próbował dodzwonić się do dziewczyny, ale nie odbierała od niego telefonów. W szatni szybko się przebrał i wyszedł na salę. Wyżywał się na piłce, żeby tylko nie myśleć o Lenie, ale mu to nie wychodziło. Co chwilę wracał do niej myślami, do pierwszego spotkania, do pierwszego pocałunku, pierwszego razu. Wtedy stanęła mu przed oczami jej zapłakana twarz, gdy dowiedziała się prawdy. Walnął mocno w piłkę i trafił Ivana.
-Ej!- krzyknął atakujący.
-Sorry- powiedział tylko.
-Co ci bije?
-Nic.
-Kurek- spojrzał na niego podejrzliwie.
-Daj mi spokój- warknął.
-Chodzi o nią. Prawda?
-Może.
-Pogadamy po treningu- powiedział atakujący.
-No dobra.
Westchnął i wrócił do gry. Wolał pobyć sam, ale uznał, że może jak się wygada to mu trochę ulży. Trening minął szybko. Udał się ze wszystkimi do szatni. Ivan co chwilę na niego spoglądał. Pewnie domyślał się o co chodzi.
Wyszli razem z hali i udali się do jego mieszkania. Rzucił klucze na stół i wyciągnął z lodówki dwa piwa. Atakujący rozglądał się po mieszkaniu. Westchnął i podszedł do niego.
-Nie ma jej tu.
-Zostawiła cię- to nie było pytanie.
-Jak widać- powiedział i wrócił do kuchni.
-I dałeś jej tak po prostu odejść?- zdziwił się.
-Jasne, że nie! Uciekła jak byłem na treningu. Gdybym tu był nie pozwoliłbym jej odejść. Zrobiłbym wszystko, żeby została.
Atakujący pokiwał głową i wziął jedno piwo ze stołu. Stuknęli się butelkami. Usiedli w salonie i zaczęli skakać po kanałach. W końcu stanęło na jakimś meczu. Ivan patrzył na niego jak opróżniał piwo za piwem.
-Nie pij tyle- powiedział atakujący.
-Nie możesz mi zabronić. Chce zapomnieć choć na chwilę.
-To ci nie pomoże. Zamiast upijać smutki powinieneś walczyć o Lenę.
-Jak?!- wstał- Trener nie da mi wolnego! Najwcześniej po zakończeniu sezonu mogę do niej pojechać.
-A komórka?
-Nie odbiera ode mnie telefonów.
-To może zadzwonisz z mojego?- zaproponował- Nie zna numeru to może odbierze.
-Nie zły pomysł. Daj komórkę.
-Trzymaj- podał mu, a on wybrał numer.

Jest i kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że wam się podoba.
OGŁOSZENIE: W sobotę lecę do Hiszpanii na wakacje i nie wiem czy uda mi się przed wylotem dodać jakiś rozdział. Postaram się, ale już teraz mam mało czasu, więc chciałam was poinformować o tym, że kolejny post może się ukazać dopiero koło 28 lipca.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ