poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział XXVIII

On:

-Przestań unosić się tą cholerną dumą! Lena cię kocha, a ty zachowujesz się jak idiota- wykrzyczał ci w twarz.
Stał jak wmurowany i nie wiedział co się dzieje. Od kiedy Maciek troszczył się o jego dobre stosunki z Leną? O ich miłość? Zawsze próbował ich rozdzielić, bo kochał ją tak samo jak on. Coś tu było nie tak.
-Od kiedy martwisz się moimi kłótniami z Leną? W co ty grasz? Myślisz, że uwierzę w twoją troskę o nas? Przecież chcesz z nią być, kochasz ją … - przerwał ci.
-I dlatego chcę jej szczęścia!- wkurzył się- W końcu do mnie dotarło, że ona nie będzie ze mną szczęśliwa, bo kocha ciebie.
W co on gra? Nie wierzył, że tak nagle wszystko zrozumiał i postanowił usunąć się w cień. Do cholery, okłamał go, że Lena nie żyje, żeby go od niej odseparować! Przez niego nie był przy dziewczynie podczas ciąży, nie miał nawet pojęcia, że zostanie ojcem. Maciek nie mógł tak nagle zrezygnować po tym wszystkim.
-Nie wierzę w twoje dobre intencje- spojrzał wrogo na rywala.
-Boże, jaki z ciebie dupek. Nie wiem- kręcił głową- Nie potrafię zrozumieć co Lena w tobie widzi.
Ostatkami sił powstrzymywał się przed przyłożeniem mu w twarz z całych sił. Już miał wyrzucić Maćka z mieszkania, ale drogę zagrodził mu Piotrek. Patrzył na niego zdziwiony. Czemu go powstrzymuje?
-Odbiło ci? Czemu nie pozwolisz mi go wywalić?!
-Bo on mówi szczerze, a ty węszysz wszędzie podstęp. Kochasz Lenę?- spytał.
-Dobrze wiesz, że tak.
-Chcesz z nią być?
-Tak!
-To rusz dupe Kurek i jedź z Maćkiem do szpitala! Ty i Lena musicie w końcu być razem.
Patrzył zdziwiony na Piotrka. To już nie był Cichy Pit, którego znał. Coś się w nim zmieniło. Uśmiechnął się.
-Widzę, że przebywanie z Igłą dobrze na ciebie wpływa. Już nie jesteś cichy- zaśmiał się.
-Ty też? Igła sam się chwali, że to jego zasługa, weź mu nie wtóruj.
-Dobra nie będę, a teraz wybacz jadę do swojej rodziny- mrugnął do przyjaciela.
Wyszedł razem z Maćkiem z mieszkania Nowakowskiego i pojechał za nim do szpitala. Serce waliło mu jak oszalałe. Miał nadzieję, że w końcu wszystko między nim, a Leną się ułoży, że będą razem wychowywać ich dzieci. Wysiadł z auta i podszedł do Kalandyka, który czekał na niego przy swoim samochodzie.
-Jak przyszedłeś do szpitala ona chciała mi powiedzieć, że wybrała ciebie, ale ty wszystko słyszałeś i nie dałeś jej nic wyjaśnić. Ostrzegam cię Kurek- zaczął wrogo- Kolejnej szansy nie będzie. Jeśli coś spieprzysz i Lenka ucieknie z dziećmi do mnie przyjmę ją z powrotem, bo kocham ją jak wariat. Nie dam ci się do niej nawet zbliżyć, ani do dzieci. Zapamiętaj.
-Tym razem nic nie zepsuje.
Maciek kiwną tylko głową i wszedł z nim do szpitala. Szli w kierunki sali, na której leżała dziewczyna. Przed drzwiami Kalandyk się zatrzymał i spojrzał zrezygnowany na niego. Westchnął i usiadł na krzesełku.
-No idź do niej. Musicie porozmawiać na osobności.
-Dzięki.
Niepewnie uchylił drzwi do sali Wójcikowej. Siedziała na łóżku i trzymała w ramionach ich córeczkę. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. To było jedyne miejsce na świecie, w którym w tym momencie chciał być.
-Lenka- odezwał się cicho gdy podszedł do łóżka dziewczyny.
-Bartek?- spojrzała na niego zdziwiona- Co ty tu robisz? Złożyłeś już pozew o opiekę nad dziećmi i chcesz mi to przekazać?- spytała wrogo- Nigdy nie pozwolę, żebyś odebrał mi dzieci, rozumiesz? Nigdy.
-Lenka to nie tak. Przepraszam za moje słowa. Nigdy nie miałem nawet zamiaru tego robić. Maciek u mnie był.
-Po co?
-Powiedział mi wszystko, chce, żebyśmy w końcu byli razem. Zrozumiał, że się kochamy. Lena wybacz mi po raz kolejny, obiecuję, że już nigdy cię nie skrzywdzę- złożył ręce jak do modlitwy.

Ona:

Co tu się działo? Maciek się usunął? Był u Bartka? Nic z tego nie rozumiała. Kurek stał przed nią i błagał o wybaczenie, a ona nie umiała nic powiedzieć. Wyciągnęła córeczkę w stronę Bartka. Ten szybko zrozumiał o co chodzi i przejął dziewczynkę. Odłożył ją do łóżeczka, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Siatkarz usiadł na krześle obok jej łóżka i wziął ją za rękę. Zagryzła wargę.
-Lenka proszę … -przyjmujący miał błagalny głos.
-Przestań prosić, błagać i pocałuj mnie w końcu.
Na reakcję nie musiała długo czekać. Wziął jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta. Wplotła palce w jego włosy i oddała pocałunek. Jej serce znacznie przyspieszyło rytm przez co aparatura, która znajdowała się obok łóżka szybko pikała. Bartek uśmiechnął się i odsunął od niej.
-Chyba sobie to urządzenie pożyczę. Za każdym razem jak będziesz podniecona będę o tym wiedział- zaśmiał się.
-Spadaj Kurek- walnęła go lekko w ramię co spowodowało, że tylko szerzej się uśmiechnął.
Patrzyła na siatkarza i również się uśmiechnęła. Nie mogła w to wszystko uwierzyć. Miała nadzieję, że to nie sen i będzie teraz szczęśliwa z Bartkiem i ich dziećmi. Tylko jedna rzecz nie dawała jej spokoju.
-Bartek ja nie chcę mieszkać we Włoszech. Dzieci powinny wychowywać się tu, w Polsce- zaczęła.
-Wiem kochanie. Może uda mi się od przyszłego sezonu grać w Rzeszowie, przetrzymasz we Włoszech te dwa miesiące?- spytał.
-Na prawdę przeniesiesz się do Resovii?- nie dowierzała.
-Tak.
-Kocham cię.
Kolejny raz tego dnia wpił się w jej usta, ale tym razem na dłużej. Przerwał im płacz synka. Kurek szybko wziął syna na ręce i zaczął kołysać. Chłopczyk momentalnie się uspokoił. Widok takiego wielkoluda z niemowlakiem na rękach bardzo ją rozczulił.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zaryzykowałam- powiedziała.
-Zaryzykowałaś?- zdziwił się.
-Ciąża w moim stanie nie była wskazana. Powiem więcej, lekarze byli pewni, że jej nie donoszę lub umrę w czasie porodu i namawiali mnie na aborcje tak samo jak Maciek, ale ja nie umiałam tego zrobić. Od zawsze marzyłam, że kiedyś będę mamą.
-A ja ojcem, ale nie sądziłem, że to się stanie tak szybko- zaśmiał się- W jednym dniu dowiedziałem się, że żyjesz i że mam dwójkę cudownych dzieci. Lenka, ja muszę za tydzień wrócić do Włoch. Za ile cię wypiszą?
-Za dwa tygodnie.
-Znajdę jakiś lot za dwa i pół tygodnia, żebyś miała czas się przygotować. Przynajmniej będę miał czas, żeby wszystko przygotować na wasz przylot.
Kiwnęła tylko głową. Wszystko o czym marzyła zaczynało się spełniać: ukochany mężczyzna, dzieci. Musiała jednak porozmawiać jeszcze z jedną osobą. Chciała z całego serca podziękować Maćkowi za to co zrobił tym bardziej, że wiedziała, że było to dla niego ciężkie. Zrezygnował z niej dla jej szczęścia. Miała nadzieję, że znajdzie kiedyś miłość, bo zasłużył na to, żeby być szczęśliwym.

Witam was po długiej przerwie. Myślałam, że dam radę ogarnąć szkołę i blogi bez problemu, ale się przeliczyłam. Klasa maturalna na kierunku biol-chem-fiz daje w kość szczególnie jak zdaje się wszystkie te przedmioty na maturze, a także pełni funkcje klasową i nie mam na nic czasu. Jak już znowu znajdzie się czas to nie mam nawet sił nic napisać choć pomysłów mi nie brak.

                              Jest tu jeszcze ktoś? Proszę komentujcie.

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział XXVII

On:

Gdy tylko się obudził przypomniał sobie wydarzenia minionego dnia i mimowolnie się uśmiechnął. Był ojcem. Miał z ukochaną kobietą dwójkę cudownych dzieci, a ona w końcu zgodziła się do niego wrócić.
Wstał, zjadł śniadanie i jak najszybciej udał się do szpitala. Wiedział, że czeka go ciężka przeprawa z Maćkiem, ale był na to gotowy. Dla Leny i dzieci był gotowy na wszystko.
Znalazł odpowiednią salę i wszedł do niej tak, że nikt go nie słyszał. Maciek siedział koło łóżka Leny i trzymał ją za rękę, a w nim zawrzało. Był zazdrosny.
-Lena zacząłem już wszystko załatwiać. Jak tylko wyjdziesz ze szpitala wyjedziemy, a Kurek więcej nas nie znajdzie- powiedział Maciek pewny siebie.
-Co?!- nie wytrzymał.
Wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi. Lena z przerażeniem patrzyła na niego. Nie mógł uwierzyć, że jeszcze wczoraj mówiła mu, że z nim wyjedzie, że chce z nim być, a teraz ustalała z Maćkiem gdzie przed nim uciekną.
-Bartek to nie tak jak myślisz- zaczęła niepewnie.
-Nie tak jak myślę?! A niby jak?! Chcesz uciec przede mną razem z dziećmi! Nigdy by ci się to nie udało rozumiesz?! Nigdy! Poruszyłbym niebo i zimie, żeby was znaleźć!
-Bartek przestań krzyczeć i wysłuchaj mnie- prosiła.
-Nie Lena. Nie mam zamiaru cię już słuchać. Nie pozwolę ci odebrać mi dzieci. Pójdę do adwokata i wystąpię o prawo do opieki nad nimi.
Po tych słowach wyszedł z sali dziewczyny. Nie rozumiał czemu go tak oszukała, czemu wmówiła mu, że z nim wyjedzie jak zamierzała uciec z Maćkiem i jego dziećmi. Wybiegł ze szpitala i pojechał do Piotrka.
-Bartek?- zdziwił się środkowy- Myślałem, że cały dzień spędzisz dziś u Leny i dzieci.
-Nie mów mi o niej- wszedł do środka- Podsłuchałem jej rozmowę z Maćkiem. Ona chciała wyjechać z nim i moimi dziećmi!
-Co ty gadasz?- zdziwił się- Jesteś tego pewien?
-Słyszałem ich rozmowę.
-I co zamierzasz?
-Nie wiem- westchnął- Byłem tak zdenerwowany, że zagroziłem jej, że odbiorę jej dzieci.
-Co zrobiłeś?!- Nowakowski nie wytrzymał- Bartek oszalałeś?! I tak zamierzasz ją odzyskać? Zastraszając ją?
-Wiesz, że tego nie zrobię. Byłem zdenerwowany, nie wiedziałem co mówię.
-Bartek słuchaj ja muszę lecieć na trening. Jak chcesz to tu zostań, wrócę za jakieś dwie godziny.
-Dobra, cześć.

Ona:

Gdy Bartek wybiegł z jej sali nie wiedziała co ma robić. Po jej policzkach mimowolnie poleciały łzy. On nie może jej tego zrobić, nie może odebrać jej dzieci. Nie pozwoli mu na to. Spojrzała na Maćka, który siedział wpatrzony w jeden punkt i się nie odzywał.
-Maciek?- spytała niepewnie, a chłopak westchną.
-Oj Lenka, Lenka. Znów mi to robisz. Kochasz go?
-Tak, ale … -przerwał jej.
-Tak myślałem. Podejrzewałem, że nie wytrzymasz długo bez niego, szczególnie teraz gdy się dowiedział, że urodziłaś jego dzieci.
W tym momencie zapadła niezręczna cisza. Nie miała pojęcia co ma powiedzieć, co zrobić. Teraz gdy Bartek usłyszał ich rozmowę, podczas której miała zamiar powiadomić Maćka o swojej decyzji wszystko się zmieniło.
Kurek myślał, że go okłamała, że wmawiała mu, że z nim wyjedzie do Włoch, a tak naprawdę planowała uciec z Maćkiem. Bała się, że siatkarz spełni swoją groźbę i będzie chciał odebrać jej dzieci. Tego by nie przeżyła.
-Lena- głos Maćka wyrwał ją z zamyślenia.
-Tak?
-Co zamierzasz?
-Nie wiem- westchnęła- Wczoraj ustaliłam z Bartkiem, że wyjadę z nim do Włoch. Chciałam ci to dziś powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo usłyszał naszą rozmowę. Jeszcze ta groźba. Nie chce, żeby odebrał mi dzieci.
-Nie odbierze. Nie dopuszczę do tego.
-Co chcesz zrobić?- zdziwiła się.
-To teraz nie ważne. Musisz odpoczywać. Po prostu mi zaufaj- pocałował ją w czoło i opuścił jej salę.

Maciek:

To wszystko zaszło za daleko. W końcu nie niego dotarło, że Lena już go nie pokocha, że jej jedyną miłością jest Bartek. Jeśli ją kochał, a kochał, musiał pozwolić jej odejść. Chciał, żeby dziewczyna była szczęśliwa.
Musiał jakoś znaleźć Kurka i wszystko mu wytłumaczyć. Jedyne miejsce jakie przychodziło mu do głowy to podpromie, więc od razu się tam udał. Resovia akurat miała trening. Usiadł na trybunach i poczekał do końca. Od razu rozpoznał siatkarza, który odciągnął go od sali Leny w szpitalu. Postanowił zaczekać na niego pod szatnią.
-Dzień dobry- zaczął jak zobaczył sportowca.
-Dzień dobry- widać było, że mocno zdziwił się jego wizytą.
-Chciałbym porozmawiać z tobą o Bartku i Lenie.
-A o czym ty chcesz rozmawiać?- prychnął- O tym jak zamierzasz uciec z nią i z dziećmi Bartka? Naprawdę nie rozumiesz, że oni powinni być razem? Że się kochają?
-W końcu to pojąłem. Chce wyjaśnić Kurkowi rozmowę, którą podsłuchał.
-A co tu wyjaśniać? Chciałeś ją wywieźć daleko od Bartka, a ona się na to zgodziła. Chcieliście odseparować go od dzieci.
-Ja chciałem. Lena chciała z nim wyjechać. Miała zamiar mi o tym powiedzieć, ale nie zdążyła, bo Bartek podsłuchał naszą rozmowę. Ona go kocha, a ja chcę jej szczęścia, nawet jeśli będę musiał oddać ją Kurkowi. Proszę, zabierz mnie do niego. Muszę mu to wszystko wytłumaczyć.
-Jedziemy- zakomunikował siatkarz.

On:

Siedział w mieszkaniu Pita i zastanawiał się co robić. Ta cała sytuacja zaczynała go przerastać. Kiedy w końcu myślał, że ułoży sobie życie z Leną i dziećmi okazało się, że to wszystko kłamstwo, a ona chce od niego uciec.
-Bartek!- Nowakowski wrócił.
-Tu jestem!- zawołał.
-Masz gościa- do salonu wszedł Piotrek, a zaraz za nim Maciek.
-Co ty tu robisz?!- zerwał się- Masz zamiar mnie zmusić, żebym odczepił się od Leny i moich dzieci?! A może chce opowiadać jacy to jesteście szczęśliwi?!
-Nie.
-Nie? To wynoś się stąd i nie wracaj, nie mam zamiaru cię oglądać.
-Przestań unosić się tą cholerną dumą! Lena cię kocha, a ty zachowujesz się jak idiota- wykrzyczał mi w twarz.



Witajcie po długiej przerwie, której nie planowałam. Strasznie jestem na siebie zła, że przez tak długi czas nie dodawałam rozdziału. Nie sądziłam, że w drugiej klasie liceum jest aż tyle nauki. Nie miałam w ogóle czasu, a jak go już znalazłam to nie miałam pojęcia no napisać. Nie chcę się przed wami tłumaczyć, bo to nie ma sensu. Chcę was tylko przeprosić. 
Mam nadzieję, że został tu ktoś jeszcze. Proszę pokażcie mi, że mam jeszcze dla kogo pisać.