niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział XII

Ona:

           Rozmowa z Bartkiem nie przyniosła jej ukojenia. Nadal obwiniała się o wypadek Maćka i nie umiała przestać, bo to była jej wina. Gdyby mu nie powiedziała, że wyprowadza się do Kurka, do Włoch nie doszłoby do tego.
-Pani jest narzeczoną pana Kalandyka?- spytała nagle pielęgniarka.
-Tak- odpowiedziała bez wahania- Muszę kończyć. Zadzwonię później. Pa- powiedziała do chłopaka i się rozłączyła zanim zdążył coś odpowiedzieć- Co z Maćkiem?
-Ja nie mogę udzielać takich informacji. Lekarz prosił, żebym panią do niego zaprowadziła. On pani wszystko wyjaśni.
         Udałam się za kobietą do gabinetu doktora. Usiadła naprzeciwko niego i czekała aż w końcu się odezwie.
-Pani jest narzeczoną?- upewniał się.
-Tak- kiwnęła głową- Co z Maćkiem?
-Pan Kalandyk ma złamaną rękę i wstrząs mózgu. Nie wiemy jakie będą tego skutki. Operacja na szczęście się udała i nic nie zagraża jego życiu.
            Trochę jej ulżyło, ale nadal bała się o Maćka. Miała poczucie winy i wyrzuty sumienia, że przez nią tu trafił, że go zostawiła dla siatkarza.
-Mogę go zobaczyć?- spytała z nadzieją.
-Dopiero jutro będzie taka możliwość.
               Westchnęła tylko i opuściła gabinet lekarza. Postanowiła odwiedzić Kalandyka z samego rana i siedzieć u niego do wieczora. W mieszkaniu była po 15 minutach, a potem od razu udała się pod prysznic.
             Nie umiała nic przełknąć. Cały czas myślała o Maćku. Zastanawiałaby jakby wszystko się potoczyło gdyby nie pojawił się Bartek. Czy byliby teraz razem szczęśliwi? Czy planowaliby wspólną przyszłość? Przysiadła na krześle w kuchni, a po jej policzkach poleciały nieproszone łzy. Otarła je szybko.
                Poszła się położyć, ale długo nie mogła zasnąć. Kręciła się z boku na bok, a zawsze gdy zamykała oczy stawał jej przed nimi wypadek Maćka. Jego bezwładne ciało na ulicy. Wszystko przeżywała na nowo.
            Usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiona spojrzała na zegarek. Była 3 nad ranem. Kto mógł przyjść o tej godzinie? Powoli podeszła do drzwi i je otworzyła. Po chwili tonęła już w silnych ramionach Bartka.
-Co ty tu robisz?- spytała jak siedzieli już w salonie.
-Po tym co się stało wziąłem sobie urlop w klubie i przyjechałem od razu do ciebie. Lenka opowiedz co się dzieje. Czemu powiedziałaś w szpitalu, że jesteś narzeczoną Maćka? Przecież to nie prawda.
-Musiałam to powiedzieć, bo inaczej nie mogliby mi powiedzieć w jakim jest stanie, a musiałam to wiedzieć.
-Rozumiem- kiwnął głową- Obudziłem cię?- zmartwił się nagle.
-Nie. Nie mogę spać. Jak tylko zamykam oczy widzę ten wypadek- przy ostatnich wyrazach głos jej się załamał, a po policzkach poleciały jej łzy.
-Spokojnie- Kurek ją przytulił- Jestem przy tobie.
             Siatkarz się przebrał i położył z nią. Wtuliła się w niego i starała zasnąć. Przy Bartku czuła się o wiele lepiej i już po chwili usnęła.
             Rano obudziła się przy Kurku. Rysował jej na ramieniu niezidentyfikowane kształty. Spojrzała na chłopaka.
-Długo nie śpisz?- spytała.
-Już chwilę, ale nie miałem serca cię budzić. Powinnaś była się wyspać.
-Trzeba już wstać. Muszę jechać do szpitala, do Maćka- podniosła się.
-Zrobię śniadanie- zaproponował.

On:

                Lena bardzo przejmowała się stanem Maćka. Rozumiał, że to jej przyjaciel, że są sobie bliscy, ale przez niego sama o siebie nie dbała, a po przeszczepie musiała. Zrobił omlety i położył na stole. Po chwili pojawiła się dziewczyna.
-Nie jestem głodna- zakomunikowała.
-Musisz jeść.
-Nie mam ochoty.
-Chodź tu- pociągnął ją sobie na kolana i zaczął karmić- Grzecznie otwieramy buzię.
-Bartek nie jestem dzieckiem. Umiem sama jeść.
-To jedź i nie marudź, a ja idę się przebrać- pocałował ją w czoło i wyszedł.
              Gdy wrócił zastał Lenę przy zmywaniu. Przejął od niej gąbkę i dokończył. Wytarł ręce i napotkał wzrok dziewczyny. Rozumiał, że chce jechać do szpitala. Westchnął tylko i już po chwili byli w drodze.
                Lena ani słowem nie odezwała się w samochodzie. Czuł, że jest zdenerwowana i uspokoi się tylko wtedy jak zobaczy Maćka. W szpitalu od razu poszła szukać odpowiedniej sali. Udał się za nią, ale do środka mogła wejść tylko jedna osoba.
                Dwóch lekarzy weszło do sali zaraz za nią. Czekał na korytarzu aż w końcu Lena wróci do niego. Jednak lekarze już opuścili salę, a ona nadal tam została. Nie wiedział ile czasu spędził na korytarzu. W końcu pojawiła się dziewczyna. Wstał.
-Co z nim?- spytał.
-Lekarze nie umieją stwierdzić jakie szkody wywołał wstrząs mózgu. Ponieważ jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo zamierzają go jutro wybudzić. Dopiero wtedy wszystko będzie wiadomo- wtuliła się w niego.
-Wszystko będzie dobrze- szepnął jej na ucho- Wracamy?
-Nie. Chcę z nim zostać.
-To w takim razie ja pojadę do sklepu, bo twoja lodówka świeci pustkami, a potem wrócę po ciebie. Może być.
-Jasne. Dziękuję- pocałowała go w policzek.
             Gdy zniknęła za drzwiami udał się do wyjścia. Rozumiał, że Lena bardzo martwi się o Maćka, ale nie potrafił opanować zazdrości. Czuł, że dziewczyna nie przeprowadzi się do niego dopóki Kalandyk nie wyzdrowieje, a nie wiadomo ile może to potrwać.
             W sklepie dość szybko się uwinął i zapłacił. Chciał zawieźć najpierw zakupy do mieszkania Leny, ale nie miał kluczy. Wrócił do szpitala i czekał na dziewczynę. W końcu pojawiła się i przytuliła do niego. Miała czerwone oczy od łez.
-Co się stało?- zaniepokoił się.
-Nie umiem patrzeć jak tu leży. Cały czas myślę o tym, że to wszystko przeze mnie.
-To nie twoja wina- kolejny raz musiał to powtórzyć- Nie mogłaś przewidzieć, że do tego dojdzie.
-Wracajmy- szepnęła.
             Objął Lenke i razem wyszli ze szpitala. Po 15 minutach byli w domu. Dziewczyna od razu udała się pod prysznic, a on poszedł do kuchni, żeby coś ugotować. Dziewczyna niechętnie zjadła i poszła się położyć, a on po chwili dołączył.
          Następnego dnia zaraz po śniadaniu pojechali razem do szpitala. Lena uznała, że musi być przy Maćku gdy się wybudzi. Nie kłócił się z nią, bo wiedział, że jest to dla niej bardzo ważne. Na miejscu od razu weszła do sali gdzie przebywali już lekarze.
             Czekał na jakąkolwiek wiadomość, ale długo to trwało. Chodził po korytarzu i czekał aż ktoś w końcu opuści salę. Nagle wybiegła z niej zapłakana Lena i bez słowa wtuliła się w niego.
-Co się stało?
-On ma amnezję- twarz miała wtuloną w jego tors co tłumiło jej głos- Nie pamięta nic od chwili gdy wyszłam ze szpitala.
-Nie pamięta, że się rozstaliście- szepnął.


Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale szkoła nie oszczędza niestety :( Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Komentujcie to bardzo motywuje ;)