piątek, 6 lutego 2015

Rozdział XXVII

On:

Gdy tylko się obudził przypomniał sobie wydarzenia minionego dnia i mimowolnie się uśmiechnął. Był ojcem. Miał z ukochaną kobietą dwójkę cudownych dzieci, a ona w końcu zgodziła się do niego wrócić.
Wstał, zjadł śniadanie i jak najszybciej udał się do szpitala. Wiedział, że czeka go ciężka przeprawa z Maćkiem, ale był na to gotowy. Dla Leny i dzieci był gotowy na wszystko.
Znalazł odpowiednią salę i wszedł do niej tak, że nikt go nie słyszał. Maciek siedział koło łóżka Leny i trzymał ją za rękę, a w nim zawrzało. Był zazdrosny.
-Lena zacząłem już wszystko załatwiać. Jak tylko wyjdziesz ze szpitala wyjedziemy, a Kurek więcej nas nie znajdzie- powiedział Maciek pewny siebie.
-Co?!- nie wytrzymał.
Wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi. Lena z przerażeniem patrzyła na niego. Nie mógł uwierzyć, że jeszcze wczoraj mówiła mu, że z nim wyjedzie, że chce z nim być, a teraz ustalała z Maćkiem gdzie przed nim uciekną.
-Bartek to nie tak jak myślisz- zaczęła niepewnie.
-Nie tak jak myślę?! A niby jak?! Chcesz uciec przede mną razem z dziećmi! Nigdy by ci się to nie udało rozumiesz?! Nigdy! Poruszyłbym niebo i zimie, żeby was znaleźć!
-Bartek przestań krzyczeć i wysłuchaj mnie- prosiła.
-Nie Lena. Nie mam zamiaru cię już słuchać. Nie pozwolę ci odebrać mi dzieci. Pójdę do adwokata i wystąpię o prawo do opieki nad nimi.
Po tych słowach wyszedł z sali dziewczyny. Nie rozumiał czemu go tak oszukała, czemu wmówiła mu, że z nim wyjedzie jak zamierzała uciec z Maćkiem i jego dziećmi. Wybiegł ze szpitala i pojechał do Piotrka.
-Bartek?- zdziwił się środkowy- Myślałem, że cały dzień spędzisz dziś u Leny i dzieci.
-Nie mów mi o niej- wszedł do środka- Podsłuchałem jej rozmowę z Maćkiem. Ona chciała wyjechać z nim i moimi dziećmi!
-Co ty gadasz?- zdziwił się- Jesteś tego pewien?
-Słyszałem ich rozmowę.
-I co zamierzasz?
-Nie wiem- westchnął- Byłem tak zdenerwowany, że zagroziłem jej, że odbiorę jej dzieci.
-Co zrobiłeś?!- Nowakowski nie wytrzymał- Bartek oszalałeś?! I tak zamierzasz ją odzyskać? Zastraszając ją?
-Wiesz, że tego nie zrobię. Byłem zdenerwowany, nie wiedziałem co mówię.
-Bartek słuchaj ja muszę lecieć na trening. Jak chcesz to tu zostań, wrócę za jakieś dwie godziny.
-Dobra, cześć.

Ona:

Gdy Bartek wybiegł z jej sali nie wiedziała co ma robić. Po jej policzkach mimowolnie poleciały łzy. On nie może jej tego zrobić, nie może odebrać jej dzieci. Nie pozwoli mu na to. Spojrzała na Maćka, który siedział wpatrzony w jeden punkt i się nie odzywał.
-Maciek?- spytała niepewnie, a chłopak westchną.
-Oj Lenka, Lenka. Znów mi to robisz. Kochasz go?
-Tak, ale … -przerwał jej.
-Tak myślałem. Podejrzewałem, że nie wytrzymasz długo bez niego, szczególnie teraz gdy się dowiedział, że urodziłaś jego dzieci.
W tym momencie zapadła niezręczna cisza. Nie miała pojęcia co ma powiedzieć, co zrobić. Teraz gdy Bartek usłyszał ich rozmowę, podczas której miała zamiar powiadomić Maćka o swojej decyzji wszystko się zmieniło.
Kurek myślał, że go okłamała, że wmawiała mu, że z nim wyjedzie do Włoch, a tak naprawdę planowała uciec z Maćkiem. Bała się, że siatkarz spełni swoją groźbę i będzie chciał odebrać jej dzieci. Tego by nie przeżyła.
-Lena- głos Maćka wyrwał ją z zamyślenia.
-Tak?
-Co zamierzasz?
-Nie wiem- westchnęła- Wczoraj ustaliłam z Bartkiem, że wyjadę z nim do Włoch. Chciałam ci to dziś powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo usłyszał naszą rozmowę. Jeszcze ta groźba. Nie chce, żeby odebrał mi dzieci.
-Nie odbierze. Nie dopuszczę do tego.
-Co chcesz zrobić?- zdziwiła się.
-To teraz nie ważne. Musisz odpoczywać. Po prostu mi zaufaj- pocałował ją w czoło i opuścił jej salę.

Maciek:

To wszystko zaszło za daleko. W końcu nie niego dotarło, że Lena już go nie pokocha, że jej jedyną miłością jest Bartek. Jeśli ją kochał, a kochał, musiał pozwolić jej odejść. Chciał, żeby dziewczyna była szczęśliwa.
Musiał jakoś znaleźć Kurka i wszystko mu wytłumaczyć. Jedyne miejsce jakie przychodziło mu do głowy to podpromie, więc od razu się tam udał. Resovia akurat miała trening. Usiadł na trybunach i poczekał do końca. Od razu rozpoznał siatkarza, który odciągnął go od sali Leny w szpitalu. Postanowił zaczekać na niego pod szatnią.
-Dzień dobry- zaczął jak zobaczył sportowca.
-Dzień dobry- widać było, że mocno zdziwił się jego wizytą.
-Chciałbym porozmawiać z tobą o Bartku i Lenie.
-A o czym ty chcesz rozmawiać?- prychnął- O tym jak zamierzasz uciec z nią i z dziećmi Bartka? Naprawdę nie rozumiesz, że oni powinni być razem? Że się kochają?
-W końcu to pojąłem. Chce wyjaśnić Kurkowi rozmowę, którą podsłuchał.
-A co tu wyjaśniać? Chciałeś ją wywieźć daleko od Bartka, a ona się na to zgodziła. Chcieliście odseparować go od dzieci.
-Ja chciałem. Lena chciała z nim wyjechać. Miała zamiar mi o tym powiedzieć, ale nie zdążyła, bo Bartek podsłuchał naszą rozmowę. Ona go kocha, a ja chcę jej szczęścia, nawet jeśli będę musiał oddać ją Kurkowi. Proszę, zabierz mnie do niego. Muszę mu to wszystko wytłumaczyć.
-Jedziemy- zakomunikował siatkarz.

On:

Siedział w mieszkaniu Pita i zastanawiał się co robić. Ta cała sytuacja zaczynała go przerastać. Kiedy w końcu myślał, że ułoży sobie życie z Leną i dziećmi okazało się, że to wszystko kłamstwo, a ona chce od niego uciec.
-Bartek!- Nowakowski wrócił.
-Tu jestem!- zawołał.
-Masz gościa- do salonu wszedł Piotrek, a zaraz za nim Maciek.
-Co ty tu robisz?!- zerwał się- Masz zamiar mnie zmusić, żebym odczepił się od Leny i moich dzieci?! A może chce opowiadać jacy to jesteście szczęśliwi?!
-Nie.
-Nie? To wynoś się stąd i nie wracaj, nie mam zamiaru cię oglądać.
-Przestań unosić się tą cholerną dumą! Lena cię kocha, a ty zachowujesz się jak idiota- wykrzyczał mi w twarz.



Witajcie po długiej przerwie, której nie planowałam. Strasznie jestem na siebie zła, że przez tak długi czas nie dodawałam rozdziału. Nie sądziłam, że w drugiej klasie liceum jest aż tyle nauki. Nie miałam w ogóle czasu, a jak go już znalazłam to nie miałam pojęcia no napisać. Nie chcę się przed wami tłumaczyć, bo to nie ma sensu. Chcę was tylko przeprosić. 
Mam nadzieję, że został tu ktoś jeszcze. Proszę pokażcie mi, że mam jeszcze dla kogo pisać.