niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział III

Ona:

            Leżała w szpitalu i patrzyła w sufit. Strasznie się jej nudziło, a wiedziała, że będzie musiała jeszcze długo tu zostać. Lekarze chcieli mieć pewność, że nie wystąpią żadne komplikacje po przeszczepie.
            Ktoś zapukał do drzwi i nacisnął klamkę. Przeniosła wzrok na gościa i uśmiechnęła się lekko. Macek usiadł obok jej łóżka i wziął ją za rękę. Czuła, że to jest ten moment, że w końcu szczerze porozmawiają.
-Lenka- uwielbiała jak tak do niej mówił, tylko on miał prawo ją tak ją nazywać- Chciałbym powiedzieć ci coś co jest dla mnie bardzo ważne- czekała na ciąg dalszy- Znamy się już bardzo długo, dobrze nam się rozmawia, miło spędza czas. Tylko mam wrażenie, że już od dawna nie jesteśmy tylko przyjaciółmi. Zależy mi na tobie.
              W końcu zebrał się na odwagę cieszyła się w duch. Nie chciała zaczynać tej rozmowy i na szczęście nie musiała. Ścisnęła jego dłoń troszkę mocniej.
-Maciuś- szepnęła- Ja też to czuję. Już dawno chciałam ci o tym powiedzieć, ale nie umiałam zebrać się na odwagę.
                Wstał, przytulił ją, a potem złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Położyła mu rękę na policzku. Odsunął się i spojrzał jej w oczy. Jego były roześmiane. Widziała w nich szczęście i miłość.
-Bałem się powiedzieć ci o tym- powiedział, gdy usiadł z powrotem na krześle.
-Czemu?- nie rozumiała.
-Niedawno przeszłaś przeszczep serca, dopiero się wybudziłaś. Chciałem poczekać aż odzyskasz siły, ale nie umiałem.
-Dobrze, że to zrobiłeś- uśmiechnęła się- Ja chyba nie umiałabym pierwsza zacząć tej rozmowy Bałabym się.
                Siedział u niej póki nie przyszli jej rodzice. Wtedy chciał wyjść jednak matka zatrzymała go. W sali były tylko dwa krzesła, które zajęli mama z tatą, więc Maciek usiadła na jej łóżku, a ona wtuliła się w niego.
-Kochanie widzę, że w końcu jesteście razem- powiedziała jej rodzicielka.
-Tak mamo.
                 Posiedzieli w trójkę u niej póki pielęgniarka nie przyszła, i nie powiedziała, że skończyła się pora odwiedzin.

On:

               Nie chciał wyjeżdżać do Włoch. Wolał zostać w Rzeszowie i odwiedzać Lenę w szpitalu. Miał mało czasu, by ją do siebie przekonać. Chciał mieć przy sobie serce Natalii, ale na drodze stał Maciek. Nie miał pojęcia czy dziewczyna coś do niego czuje. Musiał się tego dowiedzieć.
                 Wcześnie rano zjawił się w szpitalu z bukietem róż. Wszedł do sali Leny. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
-To dla ciebie- położył kwiaty na stoliku.
-Dziękuję.
-Jak się czujesz?- spytał i usiadł obok łóżka.
-Dobrze.
                  Czuł, że jest inna, radośniejsza. Chciał wiedzieć co się wydarzyło kiedy go tu nie było. Wziął ją za rękę, ale wyswobodziła dłoń z jego uścisku. Nie rozumiał. Myślał, że mu ufa. Spojrzał na nią zdziwiony.
-Bartek posłuchaj- zaczęła niepewnie- Ja bardzo cię lubię, ale prawie cię nie znam. Nadal nie rozumiem czemu do mnie przychodzisz.
-Też cię bardzo lubię. Od początku wydałaś mi się bardzo miłą i sympatyczną dziewczyną.
                 Widział, że jest zakłopotana. Nic z tego nie rozumiał. Wtedy ktoś zapukał i wszedł do sali. Odwrócił się szybko.
-Maciek- szepnęłam Lena- To jest Bartek mój znajomy, Bartek to Maciek mój chłopak.
                   Zdębiał. Chłopak? Przecież jeszcze wczoraj na własne uszy słyszał, że są tylko przyjaciółmi. Nie mógł się poddać w walce o serce Natalii.
-Bartek Kurek- podał rękę swojemu rywalowi.
-Maciek Kalandyk- uścisnął ją.
                   Chłopak podszedł do Leny i musnął jej wargi. Poczuł gniew narastający w środku. Musiał ich rozdzielić, a przecież dziś wracał do Włoch.
-Długo jesteście razem?- spytał.
-Jakieś 20 godzin- uśmiechnęła się dziewczyna.
                   Patrzyli na siebie i uśmiechali się. Czuł się jak piąte koło u wozu. Wiedział, że dziś nic już tu nie zdziała.
-Ja będę leciał. Trzymaj się- powiedział i wyszedł.

Ona:

                 Nie umiała powiedzieć czemu, ale smutno jej było gdy Bartek opuścił salę. Zdawała sobie sprawę, że długo go nie zobaczy i źle się z tym czuła.
                     Cieszyła się, że ma przy sobie Maćka, ale po operacji zmienił się jej stosunek do niego. Czuła, że coś wygasło, ale chciała z nim być. Chciała w końcu znaleźć swoją drogę w życiu i miała nadzieję, że dobrze wybrała.
-Kochanie od kiedy go znasz?- z zamyślenia wyrwał ją głos Maćka.
-Przyszedł do mnie w dniu, w którym się wybudziłam. Pomylił sale- powiedziała od razu- Został, przedstawił się. To bardzo miły chłopak.
-Milszy ode mnie?- uniósł brew.
-Jasne, że nie- uśmiechnęła się.
                Siedział u niej i opowiadał o wszystkim co dzieje się poza szpitalem. Mówił, że znajomi się o nią pytają, że chcą ją odwiedzić. Wszystko to puszczała mimo uszu, bo cały czas myślała o przyjmującym.
              Nie rozumiała czemu nie umiała przestać o nim myśleć. To nie miało sensu. Była z Maćkiem i zależało jej na nim.
-Lenka słuchasz mnie w ogóle?
-Co? Tak. Znaczy nie. Przepraszam. Co mówiłeś?
-Co się dzieje?- wstał i usiadł na łóżku.
-Nic. Wszystko dobrze naprawdę.
-Powiedzmy, że ci wierzę.
                 Położył jej dłoń na policzku, a potem musnął jej usta. Chciała znów się przy nim poczuć tak jak przed operacją. Chciała znów mieć motylki w brzuchu gdy był blisko, znów czuć te dreszcze gdy dotykał jej ciała.
                 Zdała sobie sprawę, że tak jak kiedyś czuła się przy Maćku teraz czuje się przy Bartku. Jakim cudem w ciągu tak krótkiego czasu można się zakochać? Nie, musiała wyrzucić to z głowy. Kurek był tylko jej znajomym. Nie zdziwi się jeśli już nigdy się nie spotkają. W końcu po co miałby zadawać się z kimś takim jak ona?
                   Musi znów zacząć kochać Maćka. Zmusi się, żeby go pokochać zdecydowała. Jeszcze nigdy nie była z nikim tak na poważnie. Miała kilku chłopaków, ale żaden nie był tym jedynym. Trzymała wszystkich na dystans, bo wiedziała, że nic z tego nie będzie.
                      Skrywała jedną tajemnicę, o której wiedziała tylko jej najlepsza przyjaciółka, Sandra. Nadal była dziewicą. Swój pierwszy raz chciała mieć z kimś z kim będzie chciała spędzić resztę życia i miała nadzieję, że w końcu tego kogoś znalazła. 

No to jest kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się podoba. 
WAŻNE!  Mam do was prośbę. Proszę zagłosujcie i pomóżcie mi. Dla was to tylko chwila, a dla mnie to bardzo ważne. http://koszulkaigly.pl/projekt-74/

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział II

Ona:

-Maciek to ty?- spytała, gdy usłyszała, że otworzyły się drzwi.
       Nie miała siły otwierać oczu. Tyle osób już się przewinęło przez jej salę. Cieszyła się, że ma tylu przyjaciół, ale była zmęczona. Gdy nie usłyszała odpowiedzi podniosła powieki. Takiego gościa się nie spodziewała.
-Przepraszam chyba pomyliłem salę.
        Po tych słowach zamiast się wycofać wszedł dalej. Obserwowała każdy jego ruch. Nie rozumiała czemu nie wyszedł.
-Bartek jestem- wyciągnął rękę.
            Nie miała siły podnieść swojej. Chyba zrozumiał, bo opuścił dłoń i usiadła na krześle obok jej łóżka.
          Czuła jakby już go znała. Oczywiście wiedziała kim był, ale miała wrażenie jakby już rozmawiali, jakby znali się wiele lat.
-Lena- powiedziała słabo.
             Widziała, że uważnie jej się przygląda. W końcu zatrzymał wzrok na jej oczach i patrzył w nie póki nie odwróciła wzroku.
-Może lepiej idź szukaj tej osoby, do której przyszedłeś- powiedziała.
-Co?- spytał zdezorientowany- A tak. Zaraz poszukam. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Jak długo tu będziesz?
-Nie wiem- zmarszczyła brwi- Ale prędko mnie nie wypuszczą. Czemu chcesz się ze mną spotkać?
-Wydajesz się być wyjątkową osobą- po tych słowach uśmiechnął się i wyszedł.
             Była w szoku. Gdy zamknęły się za nim drzwi czuła jak jej puls przyśpiesza. Nie sądziła, że jeden mężczyzna wywoła w niej tyle uczuć.

On:

               Lena. Wydawała się być miłą i sympatyczną dziewczyną. Jednak nie dlatego chciał być blisko niej. Miała serce Natalii i tylko to się dla niego liczyło. Chciał być tam gdzie cząstka jego ukochanej. Wiedział jednak, że nie będzie to łatwe.
               Miała przy sobie wielu ludzi. Rodziców, przyjaciół, Maćka. Kim on dla niej był? Wiedział, że zależy mu na Lenie, ale nie miał pojęcia jakie są relacje między nimi? Czy byli razem? A może tylko się przyjaźnią? Musiał się tego dowiedzieć.
               Wrócił do hotelu i wyją z torby zdjęcie Natalki. Tak bardzo za nią tęsknił. Po jego policzku poleciała łza. Szybko ją otarł, odłożył zdjęcie na stolik i poszedł się wykąpać. Jutro też planował odwiedzić Lenę. Musiał zdobyć jej zaufanie.
               Następnego dnia wstał wcześnie, ubrał się i pojechał do szpitala. Przed budynkiem zobaczył Maćka z jakimś chłopakiem. Stanął niedaleko i udał, że rozmawia przez telefon.
-Chłopie musisz jej to w końcu powiedzieć. Ostatnio mało nie umarła. Co będzie jeśli znów coś się stanie?
-Nawet tak nie mów!
-No dobra, ale musisz to zrobić zanim ją stracisz. Między wami jest chemia i to widać już od dawna. Czemu to komplikujecie?
-Nie wiem. Nie mogę teraz jej powiedzieć, że ją kocham. Wczoraj wybudziła się ze śpiączki. Poczekam aż jej stan się poprawi.
-Jak chcesz.
                 Weszli do szpitala. Czyli nic między nimi nie było. Byli przyjaciółmi. Musiał iść do Leny. Poczekał aż Maciek z kumplem opuszczą budynek i udał się do środka. Zapukał do drzwi. Gdy usłyszał ciche „proszę” nacisnął klamkę.
                 Leżała na łóżku i patrzyła w bok. Cicho zamknął drzwi, a potem zajął krzesło obok łóżka. Wtedy spojrzała na niego.
-Cześć- uśmiechnął się.
-Cześć- powiedziała słabo.
               Zaczął grzebać w plecaku aż znalazł to czego szukał. Był to pluszowy miś trzymający serce. Położył go na stoliku.
-To dla ciebie.
-Dziękuję.
                Spojrzała w bok, a on podążył wzrokiem za nią. Obok ściany leżała sterta pluszaków. Widać było, że ma mnóstwo przyjaciół.
-Może powiesz mi co ci jest?- spytał.
                    Zmarszczyła brwi. Domyślał się, że nie chce o tym rozmawiać, ale musiała mu to powiedzieć, bo bał się, że w pewnym momencie zdradzi się, że wie. Wpatrywał się w nią póki nie zaczęła mówić.
-Miałam przeszczep serca. Już od dawna wiedziałam o tym, że powinnam na siebie uważać, że nie wolno mi się denerwować. Lekarz chciał dać mi skierowanie do szpitala pół roku temu, ale się nie zgodziłam. Została mi tylko obrona na studiach i chciałam doprowadzić ją do końca. Doprowadziłam. Gdy tylko się obroniłam i wyszłam z sali … straciłam przytomność. Sama nie wierzyłam, że przeżyję- po jej policzkach poleciały łzy.
                   Zrobiło mu się jej żal. Po tym co przeszła zasługiwała na szczęście. Postanowił dać jej wszystko co będzie chciała. Chciał tylko by była przy nim, by cząstka Natalii była przy nim.
-Czemu ja ci to wszystko mówię? Prawie się nie znamy.
-Może potrzebowałaś się wygadać, a najlepiej się rozmawia z obcymi.
                  Siedział przy niej jeszcze jakiś czas. Opowiadał jej o sobie, a ona o sobie. Dowiedział się, że jest jedynaczką, skończyła studia fizjoterapeutyczne, uwielbia grać na gitarze i pianinie.
                 W końcu uznał, że zrobiło się późno. Bał się, że za chwilę ktoś przyjdzie i go u niej nakryje. Wstał z krzesła.
-Będę się zbierał. Dasz mi swój numer?- spytał.
-Jasne- podała mu ciąg dziewięciu liczb. On uczynił to samo.
-Jutro wieczorem wracam do Włoch. Przed odlotem wpadnę jeszcze na chwilę. No chyba, że mnie wyrzucisz.
                Kiwnęła głową. Uśmiechnął się, a potem pocałował ją w policzek i wyszedł. Przed szpitalem zobaczył dwie osoby, które poprzedniego dnia stały pod salą Leny. Cieszył się, że zdążył wyjść zanim przyszli.

Ona:

                 Czemu przy nim czuła się tak dobrze? Czemu gdy był obok nie wiedziała co ma powiedzieć, jak się zachować? Czemu miejsce na policzku, którego dotknęły jego wargi tak paliło? Zagryzła wargę. Chciała znać odpowiedzi.
                 Tego dnia przyszło do niej jeszcze kilka osób. Nie umiała się skupić na nich, bo cały czas myślała o Bartku.
               Wieczorem po godzinach odwiedzin dostała SMS-a. Uśmiechnęła się gdy przeczytała jego treść: „Dobranoc. Wyśpij się, bo jutro mam zamiar znów przyjść cię pomęczyć.” Odłożyła komórkę na stolik.
Nie rozumiała czemu do niej przychodzi, ale cieszyło ją, że ma koło siebie kolejną bliską osobę. Mimo to najważniejsza była dla niej rozmowa z Maćkiem. Musieli ją przejść jak najszybciej.


Taka tam dwójeczka :) Mam nadzieję, że wam się podoba. Proszę komentujcie, to bardzo motywuje.

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział I

Ona:

     W szpitalu lekarze zawieźli ją od razu na intensywną terapie. Nie wierzyła już w to, że przeżyje. Wiedziała, że na przeszczep czeka się bardzo długo, a ona nie miała nawet całego dnia. Wtedy do sali wszedł doktor z pielęgniarką.
-Proszę przygotować ją na zabieg.
-Oczywiście. To będzie serce tej dziewczyny co miała wypadek?- spytała kobieta.
-Tak. Nie mieliśmy szans uratować jej życia, ale jej serce może uratować ją.
       Zaczęła tlić się w niej nadzieja. Może jednak jeszcze kiedyś otworzy oczy, będzie mogła ułożyć sobie życie. Wiedziała, że jak dostanie drugą szansę nie zmarnuje jej.
      Zaczęła snuć plany co zrobi. Po pierwsze przytuli rodziców. Po drugie przeprosi przyjaciół, że nie powiedziała im jaka ta choroba jest poważna. Po trzecie powie w końcu Maćkowi, że chce z nim być. Już tak długo starają się to sobie wyznać, że trzeba w końcu coś z tym zrobić. Chciała dać im szanse.

On:

        Leciał samolotem nadal nie wierząc w to co się działo. Miał nadzieję, że jak już będzie na miejscu dowie się, że to tylko jakiś głupi żart.
          Całe jego życiowe plany legły w gruzach. Przecież myśleli już nad ślubem, chcieli spędzić razem resztę życia, mieć dzieci. Chciał tylko być szczęśliwy z ukochaną kobietą. Czy prosił o tak wiele?
-Można prosić o autograf?
          Z zamyślenia wyrwał go głos małego chłopca. Podpisał się na kartce. Zaraz za chłopcem stało jeszcze kilka osób. Nie był tym zachwycony, ale rozdał szybko autografy.
          W końcu był na miejscu. Przed lotniskiem wsiadł do taksówki i poprosił by zwieziono go do szpitala wojewódzkiego. Patrzył w okno i nie rozumiał. Czemu ona? Tak ciężko mu było znaleźć kogoś z kim chciałby dzielić życie, a gdy już mu się to udało to ta osoba została mu odebrana.
         W końcu kierowca ogłosił, że są na miejscu. Zapłacił za kurs i wszedł do szpitala. Przy wejściu czekała na niego matka Natalii.
-Co się stało? - spytał bez przywitania.
-Miała wypadek- widać było, że cały czas płakała- Wyjeżdżała z Rzeszowa od przyjaciółki. Tir przejechał na czerwonym świetle i uderzył w nią. Kierowca był pijany.
            Był tak zły, że najchętniej by coś rozwalił. Przez jakiegoś pijaka stracił narzeczoną. Walnął pięścią w ścianę. Nie czuł bólu. Złość, smutek i bezsilność wszystko mu zasłaniała. Pijany kierowca najprawdopodobniej dostanie kilka lat więzienia o ile w ogóle dostanie, a życia jego narzeczonej już nic nie wróci.
-Jej serce nadal bije- szepnęła kobieta.
-Co?- nie rozumiał o czym ona mówi.
-Natalia wyrażała zgodę na pobranie jej narządów po śmierci. Z tego co wiem jej serce ma zostać przeszczepione jakiejś dziewczynie.
           Czyli coś po niej pozostanie. Musiał wiedzieć kim jest ta dziewczyna, musiał ją znaleźć, poznać. Musiał być tam gdzie cząstka Natalii. Może dzięki temu sercu okaże się ona podobna do jego ukochanej.

Ona:

            Po operacji leżała na intensywnej terapii. Nikt nie mógł do niej wchodzić, tylko lekarze i pielęgniarki, bo nie mieli pewności czy przeszczep serca się przyjmie. Była w śpiączce, ale docierało do niej wszystko co działo się wokół.
          Czuła się źle. Wiedziała, że jej ciało stara się znaleźć wspólny rytm z nowym organem, ale na razie jakoś mu to nie wychodziło. To serce też nie chciało współpracować. Jakby nie przyjmowało do wiadomości, że ma nowego właściciela, że teraz ma bić dla niej. Miała nadzieję, że się to zmieni.
           Minęły dwa tygodnie. Czuła się o wiele lepiej. Wiedziała, że na razie wszystko idzie dobrze, że jej organizm się regeneruje.
             Lekarze też byli dobrej myśli. Postanowili przenieść ją z intensywnej terapii na zwykłą salę, by mogli ją odwiedzić znajomi i rodzina.
        Przewijały się tłumy. Była bardzo lubiana na uczelni i wszyscy chcieli choć na chwilę przy niej posiedzieć. Niektóre osoby, które ją odwiedzały przynosiły kwiaty, inne miśki. Pokój był wypełniony po brzegi prezentami.
-Lenka- Maciek chwycił jej dłoń- Dzięki Bogu żyjesz. Tak się bałem. Przysięgam, że jak stąd wyjdziesz będę się tobą opiekował. Nie pozwolę ci się denerwować. Tylko proszę obudź się już. Chcę ci powiedzieć bardzo ważną rzecz, ale muszę patrzeć ci wtedy w oczy.
          Czuła, że chce jej w końcu wyznać, że ją kocha, ale nie cieszyło ją to aż tak bardzo jak przed operacją. Jej serce nie biło już tak szybko, gdy znajdował się obok. Tłumaczyła to sobie tym, że jest słaba po operacji, ale w głębi duszy wiedziała, że coś się zmieniło.
             Siedział przy niej dość długo i nie puszczał jej dłoni. Cały czas opowiadał co się dzieje, że wszyscy się o nią martwią. Cieszyła się, że ma tylu przyjaciół. Wyczynem nie jest być przy kimś gdy jest dobrze, ale gdy jest źle. Teraz wiedziała na kogo może liczyć.
             Do sali weszli lekarze. Wyprosili Maćka, a sami zaczęli ją badać. Chcieli wybudzić ją ze śpiączki i sprawdzić jak się czuje.
            Słysząc to uśmiechnęła się w duchu. Tak bardzo chciała w końcu otworzyć oczy. Móc podziękować bliskim za to, że są przy niej w tak ciężkiej chwili, móc podziękować Maćkowi.
           Już dawno przestali traktować się jak przyjaciele. Chcieli czegoś więcej, ale czuła, że coś się zmieniło. Jej serce się zmieniło i musiało przyzwyczaić się do niej, do jej uczuć.

On:

              Musiał wrócić do Włoch, ale gdy tylko trafiła się okazja przyjechał znów do Polski, do Rzeszowa. Wszedł do szpitala i podszedł do pielęgniarki.
-W której sali leży ta dziewczyna co miała przeszczep serca?- spytał.
              Kobieta zaczęła wklepywać coś w komputer, a potem spojrzała na niego niepewnie. Bał się, że nic mu nie powie.
-Ile jeszcze osób będzie ją odwiedzać- pokręciła głową- Sala 102.
-Dziękuję.
              Ulżyło mu. Zaczął szukać odpowiedniego pokoju. Gdy znalazł zrozumiał o co chodziło pielęgniarce. Stało tam co najmniej dwanaście osób. Większość miała koło 25 lat. Była kobieta i mężczyzna po 40. Domyślił się, że to jej rodzice. Podszedł do nich jakiś chłopak.
-Wszystko będzie dobrze. Lenka jest silna.
-Wiem Maciek, wiem- szepnęła kobieta- Bardzo ci na niej zależy prawda?- uśmiechnęła się lekko.
-Tak. Ona … jest wyjątkowa.
           Wtedy z sali wyszedł lekarz. Spojrzał na całe towarzystwo i odnalazł wzrokiem rodziców dziewczyny.
-Wybudziła się. Po badaniach możemy stwierdzić, że jest dobrze. Proszę wchodzić, ale najwyżej po dwie osoby.
              Czekał cierpliwie aż każdy po kolei wejdzie, posiedzi i wyjdzie. Tłum się przerzedzał. Gdy w końcu ostatnia osoba opuściła szpital wszedł do jej sali.

No to jest jedyneczka. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Komentujcie czy podoba wam się to opowiadanie.

sobota, 4 stycznia 2014

Prolog

On:

      Siedział w mieszkaniu i czekał na ukochaną. Pojechała do Polski, żeby odwiedzić rodziców i załatwić kilka spraw. Nie mógł doczekać się jej powrotu do Włoch. Chciał by była przy nim.
       Tego dnia wrócił do domu dość późno. Trener przedłużył trening przez zbliżając się przerwę świąteczną. Miał już spakowaną walizkę. Nie rozumiał czemu narzeczonej jeszcze nie ma w domu. Miała być już od kilku godzin. Wtedy usłyszał dzwonek telefonu.
-Tak?
-Bartek Natalia nie żyje- jej matka płakała.
-Co?!
       Nie mógł w to uwierzyć. To nie mogła być prawda. Przecież planowali wspólną przyszłość. Nie mogła zostawić go samego.
-Miała wypadek gdy wracała z Rzeszowa od koleżanki dwa dni temu.
-Czemu nic o tym nie wiem?!
      Miał świadomość, że matka jego narzeczonej nie przepadała za nim, ale miał prawo wiedzieć o wypadku ukochanej.
-Nie rób mi teraz wyrzutów. Jesteśmy w szpitalu wojewódzkim w Rzeszowie.
-Będę jak szybko się da- zapewnił.
     Usiadł na kanapie, schował głowę w kolanach i najzwyczajniej w śmiecie się popłakał. Nie umiał wyobrazić sobie teraz co będzie dalej. Kto będzie dawał mu siłę do gdy? Kto będzie pomagał mu w najtrudniejszych chwilach?
       Otarł słoną ciecz, wziął walizkę i wybiegł z mieszkania. Po 15 minutach był na lotnisku. Najbliższy samolot do Polski miał za trzy godziny. Na szczęście lądował w Jasionce. Kupił bilet, usiadł na krzesełku i czekał.

Ona:

       Pół roku temu lekarz przekazał jej wiadomość, która zmieniła całe jej życie. Miała chore serce. Od tego czasu bardzo na siebie uważała. Doktor chciał by została w szpitalu, ale ona musiała dokończyć studia. Została jej tylko obrona.
       Starała się nie przemęczać, nie denerwować. Przyjaciółka pomagała jej we wszystkim. Znajomi również nie byli obojętni. Pilnowali by przestrzegała zaleceń lekarzy.
    Mimo że wszyscy się o nią tak troszczyli nie umiała im powiedzieć najważniejszej rzeczy. Jeśli nie przejdzie przeszczepu to umrze.
      Dzień obrony. Przygotowywała się na nią tyle czasu. Była obkuta na blachę, nie wyobrażała sobie, że mogłaby tego nie zdać. Bała się jednak, że trafi jej się profesor, który jej nie polubi i zrobi wszystko, żeby się nie obroniła.
     Ręce jej się trzęsły, serce biło jak szalone. Wiedziała, że nie jest to dobry znak. Nie mogła się denerwować, ale nie umiała inaczej. Wtedy poczuła rękę na ramieniu.
-Uspokój się. Weź głęboki oddech- powiedział Maciek.
       Posłusznie wykonała jego polecenie. Starszy o rok kolega wiedział co robi. Skończył medycynę i obronił się bez problemu.
-Wchodzisz tam, mówisz wszystko co wiesz, bronisz się i zadowolona wychodzisz. Nie ma co się stresować, nie wolno ci.
-Wiem. Dziękuję, że tu jesteś- przytuliła go, a on objął ją.
-Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.
          W końcu wezwali ją na salę. Gdy tylko straciła z oczu Maćka znów zaczęła się denerwować. Dostała łatwe pytania, na które bez problemu odpowiedziała, ale jej serce biło jak oszalałe. W końcu usłyszała, że się obroniła i zadowolona wyszła z sali.
          Gdy tylko opuściła pokój poczuła się strasznie słabo. Kręciło jej się w głowie, a serce nie chciało zwolnić. Po chwili leżała na podłodze, a koło niej kręciło się mnóstwo ludzi. Ktoś wziął ją na ręce.
           Nie minęło dużo czasu, a leżała w karetce. Lekarze starali się utrzymać ją przy życiu. Wiedziała, że jej serce ma inne plany i nie ma zamiaru współpracować. Czuła, że tylko cud może ją uratować.

No dobra chyba mi odbiło, ale po prostu mam tyle pomysłów, że muszę stale pisać. Tu nie będę na razie dodawać rozdziałów dość często. Muszę skończyć siatkarską przyszłość, a potem się zobaczy. Mam  nadzieję, że przypadnie wam do gustu to opowiadanie. Proszę komentujcie. Chcę wiedzieć czy mam po co pisać tego bloga.