On:
-Przestań unosić się tą cholerną dumą! Lena cię
kocha, a ty zachowujesz się jak idiota- wykrzyczał ci w twarz.
Stał jak wmurowany i nie wiedział co się dzieje. Od
kiedy Maciek troszczył się o jego dobre stosunki z Leną? O ich
miłość? Zawsze próbował ich rozdzielić, bo kochał ją tak samo
jak on. Coś tu było nie tak.
-Od
kiedy martwisz się moimi kłótniami z Leną? W co ty grasz?
Myślisz, że uwierzę w twoją troskę o nas? Przecież chcesz z nią
być, kochasz ją … - przerwał ci.
-I
dlatego chcę jej szczęścia!- wkurzył się- W końcu do mnie
dotarło, że ona nie będzie ze mną szczęśliwa, bo kocha ciebie.
W co on gra? Nie wierzył, że tak nagle wszystko
zrozumiał i postanowił usunąć się w cień. Do cholery, okłamał
go, że Lena nie żyje, żeby go od niej odseparować! Przez niego
nie był przy dziewczynie podczas ciąży, nie miał nawet pojęcia,
że zostanie ojcem. Maciek nie mógł tak nagle zrezygnować po tym
wszystkim.
-Nie
wierzę w twoje dobre intencje- spojrzał wrogo na rywala.
-Boże,
jaki z ciebie dupek. Nie wiem- kręcił głową- Nie potrafię
zrozumieć co Lena w tobie widzi.
Ostatkami sił powstrzymywał się przed przyłożeniem
mu w twarz z całych sił. Już miał wyrzucić Maćka z mieszkania,
ale drogę zagrodził mu Piotrek. Patrzył na niego zdziwiony. Czemu
go powstrzymuje?
-Odbiło
ci? Czemu nie pozwolisz mi go wywalić?!
-Bo
on mówi szczerze, a ty węszysz wszędzie podstęp. Kochasz Lenę?-
spytał.
-Dobrze
wiesz, że tak.
-Chcesz
z nią być?
-Tak!
-To
rusz dupe Kurek i jedź z Maćkiem do szpitala! Ty i Lena musicie w
końcu być razem.
Patrzył zdziwiony na Piotrka. To już nie był Cichy
Pit, którego znał. Coś się w nim zmieniło. Uśmiechnął się.
-Widzę,
że przebywanie z Igłą dobrze na ciebie wpływa. Już nie jesteś
cichy- zaśmiał się.
-Ty
też? Igła sam się chwali, że to jego zasługa, weź mu nie
wtóruj.
-Dobra
nie będę, a teraz wybacz jadę do swojej rodziny- mrugnął do
przyjaciela.
Wyszedł razem z Maćkiem z mieszkania Nowakowskiego i
pojechał za nim do szpitala. Serce waliło mu jak oszalałe. Miał
nadzieję, że w końcu wszystko między nim, a Leną się ułoży,
że będą razem wychowywać ich dzieci. Wysiadł z auta i podszedł
do Kalandyka, który czekał na niego przy swoim samochodzie.
-Jak
przyszedłeś do szpitala ona chciała mi powiedzieć, że wybrała
ciebie, ale ty wszystko słyszałeś i nie dałeś jej nic wyjaśnić.
Ostrzegam cię Kurek- zaczął wrogo- Kolejnej szansy nie będzie.
Jeśli coś spieprzysz i Lenka ucieknie z dziećmi do mnie przyjmę
ją z powrotem, bo kocham ją jak wariat. Nie dam ci się do niej
nawet zbliżyć, ani do dzieci. Zapamiętaj.
-Tym
razem nic nie zepsuje.
Maciek kiwną tylko głową i wszedł z nim do szpitala.
Szli w kierunki sali, na której leżała dziewczyna. Przed drzwiami
Kalandyk się zatrzymał i spojrzał zrezygnowany na niego. Westchnął
i usiadł na krzesełku.
-No idź do niej. Musicie porozmawiać na osobności.
-Dzięki.
Niepewnie uchylił drzwi do sali Wójcikowej. Siedziała
na łóżku i trzymała w ramionach ich córeczkę. Pojedyncza łza
spłynęła po jego policzku. To było jedyne miejsce na świecie, w
którym w tym momencie chciał być.
-Lenka-
odezwał się cicho gdy podszedł do łóżka dziewczyny.
-Bartek?-
spojrzała na niego zdziwiona- Co ty tu robisz? Złożyłeś już
pozew o opiekę nad dziećmi i chcesz mi to przekazać?- spytała
wrogo- Nigdy nie pozwolę, żebyś odebrał mi dzieci, rozumiesz?
Nigdy.
-Lenka
to nie tak. Przepraszam za moje słowa. Nigdy nie miałem nawet
zamiaru tego robić. Maciek u mnie był.
-Po co?
-Powiedział
mi wszystko, chce, żebyśmy w końcu byli razem. Zrozumiał, że się
kochamy. Lena wybacz mi po raz kolejny, obiecuję, że już nigdy cię
nie skrzywdzę- złożył ręce jak do modlitwy.
Ona:
Co tu się działo? Maciek się usunął? Był u Bartka?
Nic z tego nie rozumiała. Kurek stał przed nią i błagał o
wybaczenie, a ona nie umiała nic powiedzieć. Wyciągnęła córeczkę
w stronę Bartka. Ten szybko zrozumiał o co chodzi i przejął
dziewczynkę. Odłożył ją do łóżeczka, a na jego twarzy
zagościł uśmiech. Siatkarz usiadł na krześle obok jej łóżka i
wziął ją za rękę. Zagryzła wargę.
-Lenka
proszę … -przyjmujący miał błagalny głos.
-Przestań
prosić, błagać i pocałuj mnie w końcu.
Na reakcję nie musiała długo czekać. Wziął jej
twarz w dłonie i wpił się w jej usta. Wplotła palce w jego włosy
i oddała pocałunek. Jej serce znacznie przyspieszyło rytm przez co
aparatura, która znajdowała się obok łóżka szybko pikała.
Bartek uśmiechnął się i odsunął od niej.
-Chyba
sobie to urządzenie pożyczę. Za każdym razem jak będziesz
podniecona będę o tym wiedział- zaśmiał się.
-Spadaj
Kurek- walnęła go lekko w ramię co spowodowało, że tylko szerzej
się uśmiechnął.
Patrzyła na siatkarza i również się uśmiechnęła.
Nie mogła w to wszystko uwierzyć. Miała nadzieję, że to nie sen
i będzie teraz szczęśliwa z Bartkiem i ich dziećmi. Tylko jedna
rzecz nie dawała jej spokoju.
-Bartek
ja nie chcę mieszkać we Włoszech. Dzieci powinny wychowywać się
tu, w Polsce- zaczęła.
-Wiem kochanie. Może uda mi się od przyszłego sezonu
grać w Rzeszowie, przetrzymasz we Włoszech te dwa miesiące?-
spytał.
-Na
prawdę przeniesiesz się do Resovii?- nie dowierzała.
-Tak.
-Kocham
cię.
Kolejny raz tego dnia wpił się w jej usta, ale tym
razem na dłużej. Przerwał im płacz synka. Kurek szybko wziął
syna na ręce i zaczął kołysać. Chłopczyk momentalnie się
uspokoił. Widok takiego wielkoluda z niemowlakiem na rękach bardzo
ją rozczulił.
-Nawet
nie wiesz jak się cieszę, że zaryzykowałam- powiedziała.
-Zaryzykowałaś?-
zdziwił się.
-Ciąża
w moim stanie nie była wskazana. Powiem więcej, lekarze byli pewni,
że jej nie donoszę lub umrę w czasie porodu i namawiali mnie na
aborcje tak samo jak Maciek, ale ja nie umiałam tego zrobić. Od
zawsze marzyłam, że kiedyś będę mamą.
-A
ja ojcem, ale nie sądziłem, że to się stanie tak szybko- zaśmiał
się- W jednym dniu dowiedziałem się, że żyjesz i że mam dwójkę
cudownych dzieci. Lenka, ja muszę za tydzień wrócić do Włoch. Za
ile cię wypiszą?
-Za
dwa tygodnie.
-Znajdę
jakiś lot za dwa i pół tygodnia, żebyś miała czas się
przygotować. Przynajmniej będę miał czas, żeby wszystko
przygotować na wasz przylot.
Kiwnęła tylko głową. Wszystko o czym marzyła
zaczynało się spełniać: ukochany mężczyzna, dzieci. Musiała
jednak porozmawiać jeszcze z jedną osobą. Chciała z całego serca
podziękować Maćkowi za to co zrobił tym bardziej, że wiedziała,
że było to dla niego ciężkie. Zrezygnował z niej dla jej
szczęścia. Miała nadzieję, że znajdzie kiedyś miłość, bo
zasłużył na to, żeby być szczęśliwym.
Witam was po długiej przerwie. Myślałam, że dam radę ogarnąć szkołę i blogi bez problemu, ale się przeliczyłam. Klasa maturalna na kierunku biol-chem-fiz daje w kość szczególnie jak zdaje się wszystkie te przedmioty na maturze, a także pełni funkcje klasową i nie mam na nic czasu. Jak już znowu znajdzie się czas to nie mam nawet sił nic napisać choć pomysłów mi nie brak.
Jest tu jeszcze ktoś? Proszę komentujcie.
jest, jest :D cieszę się, że jednak znalazłaś chwilkę czasu żeby dodać nowy rozdział. fajnie, że w końcu wszystko szczęśliwie się ułożyło :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie ze jestem! Przecież obiecałam. :) rozdział jest cudowny. Aż mi sie cieplutko na serduszku zrobiło. Mam nadzieje, że teraz bedą juz szczęśliwi. Czekam na kolejny. :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karolina R. :*
Jesteśmy! :D
OdpowiedzUsuńJejku w końcu się doczekałam! A rozdział? Cudowny oby w końcu byli szczęśliwi :)
OdpowiedzUsuńJestem i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńJestem. Jestem. Rozdział super jak zawsze :) Czekam na kolejny i życzę weny!
OdpowiedzUsuń