On:
Snuł się uliczkami Rzeszowa i nie wiedział co ma z
sobą zrobić. Najrozsądniej byłoby wrócić do Włoch, ale od
kiedy zachowywał się rozsądnie? Łzy lały mu się po policzkach i
nadal nie docierała do niego prawda.
Stracił ją. Na zawsze. Umarła. Przez niego. Przymknął
oczy, żeby nie wybuchnąć. Najpierw stracił narzeczoną, a potem
jak już myślał, że Lena jest tą jedyną, był pewny, że chce z
nią dzielić życie odeszła.
Rozdzwonił się jego telefon.
-Halo?-
odebrał nie patrząc na wyświetlacz.
-Bartek
i jak?- to był Ivan.
-Nigdy
już z nią nie będę- szepnął.
-Nie
poddawaj się, masz jeszcze dwa dni- chciał go pocieszyć.
-Ivan
tu nie o to chodzi! Lena nie żyje- na ostatnim wyrazie głos mu
zadrżał.
-Co?-
atakujący nie dowierzał- Bartek, przykro mi.
-Nie
potrzebuję litości- powiedział i rozłączył się.
Ona:
Szpital zapewnił jej spotkanie z psychologiem choć nie
rozumiała po co. Już podjęła decyzję. Poświęci się dla
swojego dziecka. Urodzi je i umrze wiedząc, że Maciek się nim
dobrze zajmie.
Kalandyk nadal nie pogodził się z jej decyzją. Przy
każdej możliwej okazji przekonywał ją, żeby zmieniła zdanie i
poddała się aborcji, ale nie mogła się na to zgodzić. Nie
umiałaby żyć z myślą, że zamordowała własne dziecko.
-Maciek
zrozum mnie. To moje dziecko, nie mogę go zabić.
-Ale
ona zabije ciebie. Nie przeżyjesz ciąży. Jakie to dziecko będzie
miało życie bez matki i ojca? Bo nie powiesz Bartkowi o nim?-
chciał się upewnić.
-Nie.
Nigdy się nie dowie, że zaszłam z nim w ciąże.
-Jak
mówiłem dziecko nie będzie miało rodziców.
-Wierzę,
że ty się nim odpowiednio zajmiesz i je pokochasz- uśmiechnęła
się lekko.
-Lenka
jak mam pokochać coś co mi cię zabierze?- spytał z rozpaczą.
-Maciek
ja nie zmienię decyzji i dobrze o tym wiesz- w jej oczach stanęły
łzy.
-Wiem-
westchnął- Spróbuję zastąpić mu rodziców.
-Dziękuję-
wzięła go za rękę.
Maciek musiał wyjść, bo za chwilę miała spotkanie z
psychologiem. Nie miała na nie ochoty, ale wiedziała, że się nie
wymiga. Po chwili do jej sali weszła kobieta koło trzydziestki,
usiadła na krześle obok jej łóżka i podała jej rękę.
-Nazywam
się Lidia i będę pani psychologiem.
-Lena-
podała jej rękę.
-Chciałabym
zadać pani kilka pytać, na które nie będzie musiała pani
odpowiadać.
-Nie
będzie pani wiedziała w takim razie czy odpowiedziałam.
-Nie
muszę, wystarczy, że się nad nimi zastanowisz. Byłam kiedyś
psychologiem policyjnym i przesłuchiwałam przestępców.
-Chce
mnie pani przesłuchać jak kryminalistkę?- zdziwiła się.
-Proszę
dać mi skończyć- uśmiechnęła się lekko- Przeciętny przestępca
nie ma cierpliwości do odpowiadania na długą listę pytań, więc
skróciłam ją do trzech.
-No
dobrze. Zaczynajmy- wiedziała, że nie ma innego wyboru.
-Czego
pragniesz najbardziej na świecie?
Pytanie okazało się bardzo proste. Pragnęła, żeby
Kurek nigdy nie dowiedział się, że zaszła z nim w ciążę.
-Następne.
-Już
pani odpowiedziała?
-Tak,
wiem czego chcę.
-To
musi być dla pani bardzo ważne. No dobrze, drugie pytanie. Czego
boisz się najbardziej na świecie?
Że przyjmujący dowie się, że spodziewa się jego
dziecka. Wtedy na pewno nie dałby jej spokoju, a ona nie chciała go
widzieć.
-Już.
-Ostatnie
pytanie jest związanie z pierwszym. Czy jeśli to osiągniesz uczyni
cię to lepszym człowiekiem?
Zesztywniała i gwałtownie wciągnęła powietrze.
Odwróciła wzrok. Nie chciał o tym myśleć. Wiedziała, że nie
było to fair wobec Kurka, ale on też nie postąpił z nią
uczciwie. Okłamywał ją, że ją kocha, nie powiedział o zmarłej
narzeczonej, o tym, że ona dostała jej serce, że dlatego chce z
nią być.
Czy to uczyni ją lepszą? Zamknęła na moment oczy. To
nie miało znaczenia. Zasłużył sobie na to i nie zamierzała
zmieniać zdania.
Ta decyzja dawała jej siłę. Jak tylko przychodziła
myśl, że może umrzeć od razu myślała o Bartku, o tym, że to
dla niego idealna kara. Nigdy nie dowie się o swoim dziecku, a także
straci ją, a właściwie serce zmarłej narzeczonej, na którym mu
zależało.
Czy to uczyni ją lepszą? Z jęknięciem przyjęła tę
wiadomość do siebie. Nie.
-Chyba
to koniec spotkania na dziś- szepnęła.
-Tak.
Następnym razem … - zaczęła kobieta, ale jej przerwała.
-Nie-
pokręciła głową- Nie będzie następnego razu. Nie potrzebuję
psychologa.
Kobieta westchnęła i opuściła jej salę. Oparła się
i znów przymknęła oczy. Nie mogła zmienić decyzji.
On:
Czuł, że coś mu umyka. Nadal nie mógł uwierzyć, że
Leny już nie ma. Jakaś jego cząstka buntowała się przeciw tej
myśli. Wrócił pod szpital i zauważył Maćka, który właśnie go
opuszczał. Gdy podszedł bliżej zobaczył, że chłopak miał
policzki mokre od łez. Wtedy Kalandyk go zauważył, a jego oczy
miotały błyskawice.
-Co
ty tu jeszcze robisz?- warknął.
-Chce
ją zobaczyć, ten ostatni raz.
-Nie!
Nie masz prawa! Wracaj do tych swoich Włoch i nie waż się pojawiać
nawet na pogrzebie. Ona by tego nie chciała.
-Skąd
wiesz co ona by chciał?- teraz też się wkurzył.
-Znałem
ją o wiele dłużej niż ty.
-Ja
ją kochałem.
-Ja
też! Wynoś się stąd- powiedział i zawrócił do szpitala.
Wiedział, że jeśli Maciek tam jest to niczego się
nie dowie. Musiał poczekać aż opuści budynek. Siedział na ławce
dość długo i obserwował wejście do szpitala. Zastanawiał się
czemu chłopak tak długo tam przesiaduje skoro Lena nie żyje.
Gdy zobaczył Kalandyka wstał i schował się.
Odprowadził go wzrokiem do samochodu, a potem szybko wszedł do
budynku. W recepcji siedziała młoda pielęgniarka.
-Przepraszam-
zwrócił się do niej.
-Tak?-
spojrzała na niego.
-Chciałbym
zobaczyć Lenę Wójcik.
-Ach
tak- zmienił jej się wyraz twarzy- Pan Bartosz Kurek?
-Tak-
zdziwił się, że kobieta o to pyta.
No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że się wam podoba.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Jeatem ciekawa co dalej wymyslisz ;) czekam na kolejny rozdział . Ten był świetny :)
OdpowiedzUsuńKiedy bd nastepny? :) może jutro
OdpowiedzUsuńŚwietny :) mam nadzieje że następny bd szybko :P
OdpowiedzUsuńŚwietne tylko trochę krótkie , ale to nic .
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie w następnym , czekam z niecierpliwością . :D
Mam nadzieje że nastempny dodasz szybko czekam. A i fajny rozdział tylko trochę krótki:-)
OdpowiedzUsuńDawaj następny :*
OdpowiedzUsuń