Ona:
Leżała w szpitalu wpatrzona w sufit. Przed chwilą był
u niej lekarz i powiedział jej, że musi zostać co najmniej tydzień
na obserwacji. Już tyle czasu w swoim życiu spędziła w tym
miejscu, że miała go dość.
Spojrzała w stronę Maćka. Leżał na boku i z
zatroskaną minią jej się przyglądał. Wiedziała, że się o nią
martwi. Uśmiechnęła się do niego lekko. Westchnął, wstał i
usiadł na jej łóżku. Wziął ją za rękę.
-Lenka
ja … muszę ci coś powiedzieć- spuścił wzrok.
-Co
się stało?
-Po
tym jak zabrali cię na badania znów zadzwonił twój telefon.
-Kto
dzwonił?
Gdy spojrzała w jego smutne oczy nie musiał już nic
mówić. Bartek. Znów on. Czemu nie mógł zrozumieć, że nie był
już częścią jej życia?
-Powiedział,
że … -przerwała mu.
-Nie
chce wiedzieć- pokręciła głową.
-Lenka
…
-Nie.
On już dla mnie nie istnieje. Chce zapomnieć, że kiedykolwiek go
poznałam. Proszę, pomóż mi w tym.
-Pomogę,
ale musisz coś wiedzieć.
-No
dobrze- westchnęła- Co?
-Powiedziałem
mu o twoim ataku.
-Co
zrobiłeś?!- usiadła- Dlaczego?
-Musiałem.
Lenka to wszystko jego wina. Nie mogłem się powstrzymać. Jak
usłyszałem jego głos musiałem wyrzucić mu wszystko co mi leży
na sercu. Miałem nadzieję, że jak to zrobię to w końcu da ci
spokój.
Westchnęła i przytuliła chłopaka. Miała nadzieję,
że mu się udało, że Bartek w końcu da jej święty spokój.
Przez następne dni źle się czuła. Gdy tylko wstawała
z łóżka było jej niedobrze i słabo. Lekarze martwili się jej
stanem zdrowia. Bali się, że serce przestanie pracować i umrze.
Maciek spędzał z nią całe dnie. Po wyjściu ze
szpitala przychodził rano i wychodził wieczorem. Cieszyła się, że
go ma. Cały czas powtarzał jej, że ją kocha, że pomoże jej we
wszystkim, że pomoże jej zapomnieć o Kurku.
Powoli przestawał o nim myśleć, ale nadal go kochała.
Nie mogła uwierzyć, że wszystko tak się potoczyło. Pewnie gdyby
nie dostała serca jego zmarłej narzeczonej nie spędziłby w jej
towarzystwie nawet pięciu minut.
-Lenka
co ty robisz?- zaprotestował Maciek gdy chciała wstać.
-Muszę
iść do toalety.
-Pomogę
ci.
Powoli wstała, a chłopak pomagał jej iść. Gdy
opuściła toaletę zanim zdążył do niej podejść zakręciło jej
się w głowie i straciła grunt pod nogami. Przed upadkiem ochroniły
ją ręce Kalandyka, który szybko się przy niej znalazł.
-Lenka!-
był zdenerwowany.
Szybko zajęli się nią lekarze. Zaczęli ją badać,
wypytywać jak się czuje. Ciężko jej było odpowiadać. W końcu
przyszedł do niej doktor.
-Co
mi jest?- spytała.
-Pani
Leno- westchnął i pokręcił głową- Nie jest dobrze.
-Mogę
umrzeć?- głos jej zadrżał.
-Nie
będę pani okłamywał. Niestety jest duże prawdopodobieństwo, że
tak.
On:
Całymi dniami myślał tylko o Lenie. Zastanawiał się
jak się czuje, czy kiedykolwiek będzie w stanie mu wybaczyć, czy
będą mogli być razem.
Kolejny raz wybrał jej numer po czym nacisnął
czerwoną słuchawkę. Bał się jej reakcji. Cały czas przekonywał
sam siebie, że musi dać jej więcej czasu, ale po jakimś czasie
przestał w to wierzyć. Musiał działać zanim wróci do Maćka.
Nie obchodziło go już co powie trener. Lena była dla
niego ważniejsza niż kariera. Chciał być przy niej, porozmawiać
z nią. Spakował szybko najpotrzebniejsze rzeczy i sprawdził
najbliższy samolot do Polski. Był następnego dnia w południe.
Zadzwonił do Ivana.
-Co
tam Kurek?- spytał atakujący.
-Ivan
jakby trener pytał jestem chory- powiedział szybko.
-Co?-
zdziwił się- Co ty kombinujesz?
-Lecę
do Polski. Nie wytrzymam dłużej bez Leny.
-Oj
Bartek, Bartek. Zrobię co w mojej mocy, ale wydaje mi się, że nie
dam rady długo okłamywać trenera. Sam się domyśli.
-Wiem.
Wrócę jak najszybciej.
-No
dobra. Powodzenia- powiedział i rozłączył się.
-Będzie
mi potrzebne- szepnął już sam do siebie.
Następnego dnia dostał wiadomość od atakującego, że
trener się niczego na razie nie domyśla i ma trzy dni, żeby wrócić
bez podejrzeń. Ucieszył się, ale uważał, że trzy dni to mało
czasu, żeby przekonać Lenę do siebie.
W Polsce od razu pojechał do szpitala. Przed budynkiem
zobaczył zapłakanego Maćka. Serce mu stanęło. Nie, ona nie mogła
umrzeć. Podbiegł do chłopaka, a ten podniósł na niego wzrok.
Widać był, że się zdenerwował.
-Jeszcze
ci mało?!- krzyknął.
-Błagam
nie mówi mi, że ona … -głos mu się zawiesił.
-Nie
… -urwał i spojrzał na niego gniewnie- … masz po co tu
przyjeżdżać- skończył zdanie z wahaniem.
-Muszę
się zobaczyć z Leną- nalegał.
-Ona
nie żyje! Umarła przez ciebie!- krzyknął.
-To
niemożliwe- zachwiał się.
-Zniszczyłeś
ją. Kochała cię, a ty ją tam potraktowałeś. Nawet nie wiesz jak
cierpiała. To ją zabiło. Ty ją zabiłeś- przerwał na chwilę-
Nie waż się tu pojawiać rozumiesz? Wracaj do swojego życia i
zapomnij, że Lena kiedykolwiek w nim była.
-Nie
umiem- łamał mu się głos, zorientował się, że płacze.
-To
się naucz!- krzyknął i wrócił do szpitala.
Nie docierało do niego to co usłyszał. Jak mógł tak
ją zawieźć! Maciek miał rację to przez niego Lena umarła.
Maciek:
Wrócił do szpitala i wszedł do sali dziewczyny.
Musiał okłamać Kurka. Uznał, że jeśli będzie myślał, że
Lena nie żyje w końcu zniknie z jej życia. I tak nie było
pewności czy ona przeżyje. Po tym co mu powiedziała załamał się.
-Lenka-
szepnął- Musisz żyć. Musisz usunąć … -przerwała mu.
-Nie
zabiję własnego dziecka- położyła sobie rękę na brzuchu.
-Słyszałaś
co powiedział lekarz. Nie donosisz ciąży. Serce tego nie wytrzyma.
-Uda
mi się- szepnęła niepewnie.
-Lena
umrzesz- mówił z desperacją w głosie- Nawet jeśli donosisz
dziecko umrzesz przy porodzie.
-Wiem-
po jej policzku popłynęły łzy- Proszę zajmij się nim jak mnie
już nie będzie.
Pod ostatnim postem były tylko 3 komentarze :( Mam nadzieję, ze się trochę poprawicie.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ