Ona:
Przyglądała
się Maćkowi i czekała na jego reakcję. Nagle wstał i pośpiesznie
wyszedł z kawiarni. Zapłaciła nie prosząc o resztę i ruszyła za
nim.
-Maciek-
wołała, ale się nie odwracał- Proszę porozmawiajmy.
-Ale
o czym?- odwrócił się gwałtownie, a ona wpadła na niego- Lenka-
przytulił ją do siebie- Nie mamy już o czym rozmawiać. Rozumiem,
że go kochasz, że chcesz z nim zamieszkać, ale nie umiem sobie
wyobrazić tego. Po prostu nie potrafię zaakceptować, że nie będę
cię widywał. Nie każ mi się z tego cieszyć.
Patrzyła
mu w oczy, a po jej policzkach poleciały łzy. Raniła go i nie
umiała tego znieść. Zawsze gdy go potrzebowała był obok, mogła
na niego liczyć w każdej sytuacji. Bała się jak teraz będą
wyglądały ich relacje.
O
ile łatwiej by było gdyby nie zakochała się w Kurku, gdyby
kochała nadal Maćka, spokojnie żyła z nim w Polsce. Ale serce nie
sługa niestety. Nie mogła narzucać mu kogo chce kochać.
Ciągle
tkwiła w ramionach Maćka i nie chciała, żeby jej puszczał. Czuła
się przy nim bezpiecznie, spokojnie. Chłopak wziął głęboki
oddech, pocałował ją delikatnie w czoło i odsunął od siebie.
-Maciek-
chciała znów go przytulić, ale jej na to nie pozwolił.
-Lena
nie. Nie mogę tak. Im dłużej jesteś obok tym ciężej będzie mi
się z tobą rozstać- szedł tyłem, nie widział co się za nim
dzieje.
-Nie
umiem przestać cię widywać- szepnęła.
-Nie
umiem być obok, gdy wiem, że mogę cię już nie zobaczyć.
Patrzył
jej w oczy mokre od łez. Sam też płakał. Czemu to musiało tak
boleć ich oboje? Czemu musieli tak cierpieć? Wtedy zauważyła, że
chłopak wchodzi na ulicę. Spojrzała w bok, a potem szybko wróciła
wzrokiem do Kalandyka.
-Maciek
uważaj!- krzyknęła, ale było już za późno.
Widziała
jak samochód uderza w chłopaka i czuła jakby ktoś rozdzierał jej
serce. Bezwładne ciało wylądowała na ulicy, a ona szybko znalazła
się obok niego. Kątem oka dostrzegła jak kierowca wysiada z auta.
-Niech
pan dzwoni po karetkę!- krzyknęła.
Mężczyzna
wykonał jej polecenie, a ona starała się zrobić wszystko, żeby
pomóc Maćkowi. Sam ją uczył co robić w takim przypadku.
-Nie
możesz mnie zostawić, nie możesz umrzeć- miała łamiący się
głos.
Każda
sekunda dłużyła się jak godzina gdy widziała bladą twarz
chłopaka, mnóstwo krwi dookoła. Położyła mu rękę na policzku.
-Nie
zostawiaj mnie. Kocham cię.
Naprawdę
go kochała. Nie była to miłość taka jak do Bartka, ale też
bardzo mocna. Potrzebowała go. Zawsze był przy niej i nie mogła go
teraz stracić.
Po
chwili lekarze zaczęli odciągać ją od ciała Maćka. Z boku
patrzyła na wszystko co z nim robili i modliła się, żeby przeżył.
Wzięli chłopaka na nosze i wnieśli do karetki. Chciała jechać z
nimi do szpitala.
-Jest
pani kimś z rodziny?- spytał lekarz.
-Jestem
narzeczoną- powiedziała, bo wiedziała, że inaczej jej nie wezmą
i nie będą mogli udzielić żadnej informacji na temat jego
zdrowia.
-W
takim razie może pani jechać.
-Dziękuję.
W
szpitalu od razu wzięli Maćka na salę operacyjną. Wyciągnęła
komórkę i powiadomiła o wszystkim jego rodziców. Obiecali
przyjechać jak najszybciej, ale nie wiedzieli kiedy to będzie, bo
mogli nie dostać wolnego w pracy.
Wtedy
zadzwoniła jej komórka. Był to Kurek. Chwilę się zastanawiała
czy odebrać, ale w końcu to zrobiła.
-Halo?
-Lenka?
Co się dzieje? Ty płaczesz?
-Bartek
… - głos jej się łamał.
-Co
się stało?- zaniepokoił się.
-Kochanie
co się dzieje? Co ci lekarz powiedział?
-Lekarz?-
przez chwilę nic nie mówiła, bo nie rozumiała o co chodzi
przyjmującemu- Wszystko ze mną dobrze. Wyniki w normie. Mam się
stawić za miesiąc na kolejnej wizycie.
-W
takim razie co się stało?
-Maciek
… on … -kolejny raz wybuchnęła płaczem- On miał wypadek.
Jestem w szpitalu. Boję się, że umrze z mojej winy.
On:
Po
tym co powiedziała mu Lena zaczął się obawiać, że jeszcze
chwilę to potrwa zanim się do niego przeprowadzi. Czuł, że teraz
najważniejszy jest dla niej Maciek i po części ją rozumiał, ale
nie mógł znieść, że nie przyjedzie do niego.
-Czemu
z twojej winy?- spytał.
-Bo
powiedziałam mu, że się do ciebie przeprowadzam. Wyszedł z
kawiarni, a potem wpadł pod samochód. To wszystko moja wina- cały
czas płakała.
-Kochanie
nie wolno ci tak myśleć.
-Ale
Bartek taka jest prawda. Nigdy sobie nie daruję jeśli jemu się coś
stanie. Nie poradzę sobie z tym.
Chciał
znaleźć się w Polsce przy Lenie, żeby ją pocieszyć, dodać
otuchy, przytulić i pocałować. Gdy będzie znów się obwiniać
przemówić do rozumu. Wiedział jednak, że trener nie da mu
wolnego.
-Bądź
silna- szepnął- Nic mu nie będzie.
-Pani
jest narzeczoną pana Kalandyka?- usłyszał w tle jakąś kobietę.
-Tak-
odpowiedziała dziewczyna, a on nie wiedział o co chodzi- Muszę
kończyć. Zadzwonię później. Pa.
Rozłączyła
się zanim zdążył coś powiedzieć. Po głowie chodziła mu tylko
jedna myśl. Potwierdziła, że jest narzeczoną Maćka. O co w tym
wszystkim chodziło? Przecież mówiła, że zerwali, że przyjedzie
do niego.
Wybrał
numer do trenera i miał nadzieję, że puści go chociaż na kilka
dni do Polski. Wystarczyłby mu nawet jeden dzień w kraju by
wyjaśnić wszystko co się tam działo. W końcu trener odebrał.
-Co
jest Bartek?- spytał po Włosku.
-Muszę
prosić o urlop- powiedział niepewnie.
Po
drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Czekał aż mężczyzna
przetrawi tą wiadomość i mu odpowie.
-A
mogę znać powód?
-Muszę
lecieć do mojej dziewczyny. Jej przyjaciel miał wypadek i
potrzebuje mnie. Na dodatek miała przeszczep serca niedawno, więc
jest słaba.
-Oj
Kurek, Kurek i co ja mam z tobą zrobić- westchnął- Jedź, ale
masz tylko trzy dni. Więcej nie mogę ci dać.
-To
i tak dużo. Dziękuję.
Rozłączył
się i od razu zaczął pakować. Sprawdził jeszcze samolot do
Polski. Najbliższy do Jasionki był o północy. Miał więc sporo
czasu.
Gotową
walizkę postawił w korytarzu. Sprawdził czy wszystko ma i pojechał
na lotnisko. Kupił bilet, który wcześniej zarezerwował. Teraz
pozostało mu tylko czekać.
No i Maciek miał wypadek. Jak sądzicie co z nim będzie?
Komentujcie to bardzo motywuje :)