Ona:
Maciek klęczał przed nią, a ona nie wiedziała co ma
mu odpowiedzieć. Jak mogła przyjąć jego oświadczyny wiedząc, że
niedługo może umrzeć? Kalandyk nie dopuszczał do siebie tej
myśli, ale ona tak. Wiedziała co ryzykuje postanawiając urodzić
dzieci.
Jej podświadomość mówiła jej, że tylko wymyśla
powody, żeby nie przyjąć Maćka, bo dalej kocha Kurka. Musiała
się z niego wyleczyć.
-Tak-
szepnęła.
-Nawet
nie wiesz jak się cieszę- chłopak założył jej pierścionek na
palec i pocałował ją delikatnie w usta.
Spędzili razem resztę dnia oglądając filmy,
rozmawiając, śmiejąc się. Tu było jej miejsce choć nie umiała
tego zaakceptować. Cały czas zastanawiała by się co by było
gdyby Kurek wiedział, że żyje i spodziewa się jego dzieci.
Położyła rękę na brzuchu. Powinna wybrać imiona
dla dzieci, bo później może już nie mieć okazji.
-Maciek?
-Tak?-
uśmiechnął się.
-Jakie
imiona dla chłopca ci się podobają?- spytała.
-Hmmm
… -zastanawiał się chwilę- Dla chłopca Natan lub Milan.
-Natan-
powtórzyła- Podoba mi się, ale na drugie chcę by miał Bartosz.
-Lena-
westchnął- On na to nie zasługuje.
-Wiem,
ale to moja decyzja. Chłopiec będzie Natan Bartosz. A jakie imiona
dla dziewczynki ci się podobają?
-Cóż
może … Róża?
-Nie-
zamyśliła się na chwilę- Ale jak idziesz w stronę kwiatów to
może Liliana?
-Śliczne-
uśmiechnął się- A na drugie Lena po mamusi?- zaśmiał się.
-Nie-
też się zaśmiała- Na drugie Sandra po chrzestnej. Dawno z nią
nie rozmawiałam. Ostatni raz zaraz po przeszczepie w szpitalu. Marna
ze mnie przyjaciółka.
-Nie
mów tak. Dużo się działo w twoim życiu, a Sandra to zrozumie.
-Mam
nadzieję. Zostaniesz chrzestnym Lilki?
-Lenka
… -zawahał się- Miałem nadzieję, że nie.
-Co?-
zdziwiła się.
-Kochanie
skoro mamy się pobrać chcę uznać dzieci w świetle prawa.
Tym ją zaskoczył. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć,
wiedziała tylko, że dzieci muszą mieć ojca, a Maciek im go bardzo
dobrze zastąpi. Kiwnęła lekko głową, a Kalandyk ją przytulił.
Dwa
tygodnie później:
Leżała w szpitalu. Jeszcze tego dnia miała przejść
cesarskie cięcie. Dziś albo umrze, albo będzie żyła i
wychowywała dzieci razem z Maćkiem.
-Dzień
dobry- do jej pokoju weszła pielęgniarka- Mam panią przygotować.
Nie ufała w tym momencie swojemu głosowi, więc
kiwnęła tylko głową. Strasznie się denerwowała.
On:
Od śmierci Leny minęło nie całe dziewięć miesięcy,
a on nadal nie potrafił się z tym pogodzić. Ivan wiele razy mówił
mu, że musi zapomnieć i ułożyć sobie życie, ale nie chciał
tego słuchać. W jego serce była Lenka.
Ile by dał, żeby żyła i razem z nim mieszkała we
Włoszech. Najgorsza była myśl, że to przez niego nie żyje, że
to jego wina, że odeszła.
-Bartek!-
usłyszał wołanie atakującego.
Przez to wszystko nie usłyszał nawet jak Ivan dobijał
się do jego drzwi. Szybko poszedł otworzyć. Usiadł z kolegą w
salonie.
-Jak
wykorzystasz ten tydzień wolnego?- spytał atakujący.
-Jeszcze
dziś lecę do Rzeszowa. Pit doznał jakiejś kontuzji i jest w
szpitalu na badaniach. Chcę się z im spotkać.
-To
ten sam szpital w którym … -przerwał mu.
-Tak.
W tym szpitalu Lena umarła.
-Dasz
radę?
-Tak.
Minęło już trochę czasu, trzeba zapomnieć- skłamał.
-Nie
wierzę ci.
Posiedzieli jeszcze chwilę, a potem gdy Ivan opuścił
jego mieszkanie wziął bagaż i pojechał na lotnisko.
W szpitalu pielęgniarka podała mu numer sali, w której
leżał Nowakowski. Gdy tam wszedł lekarz akurat u niego był.
-Siema
Pit- przywitał się.
-Cześć
Bartek. Fajnie cię widzieć.
-Ciebie
też tylko szkoda, że w szpitalu. Co ci jest?
-Nic
takiego. Już dziś będę mógł stąd wyjść, dwa dni odpoczynku i
wracam do treningów.
-Dobrze
to słyszeć.
-Panie
doktorze- do sali weszła pielęgniarka- Pacjentka ze 110 jest gotowa
do cesarki.
-Już
idę. Czeka mnie teraz ciężkie zadanie- westchnął.
-Czemu?-
zdziwiłem się- Myślałem, że cesarka to łatwy zabieg.
-Nie
w tym przypadku- westchnął- Ta dziewczyna ma termin za dwa
tygodnie, a my jeśli chcemy ratować jej życie musimy już teraz
wyciągnąć dzieci.
-Ratować
życie?- zdziwił się środkowy- Co jej jest?
-Nie
powinienem o tym rozmawiać- odpowiedział lekarz.
-Panie
doktorze zaciekawił nas pan. Niech pan powie przecież i tak nic nie
wiemy o tej dziewczynie. Komu mielibyśmy powiedzieć?- nalegał
Piotrek.
-No
dobrze. Ta dziewczyna miała przeszczep serca. Ta ciąża była dla
niej bardzo niebezpieczna, ale uparła się, że urodzi dzieci, bo to
bliźnięta. Porodu na pewno by nie przeżyła, bo serce by nie
wytrzymało, więc jedyny ratunek to cesarka. Przepraszam, ale muszę
iść się przygotować.
Nie umiał wypowiedzieć słowa. Ta dziewczyna po
przeszczepie przypomniała mu o Lenie. Powstrzymał łzy i usiadł
koło łóżka przyjaciela. Długo rozmawiali aż w końcu uznał, że
się zasiedział. Pożegnał się z Pitem i wyszedł.
Na korytarzu zauważył Maćka. Chłopak siedział na
krześle, łokcie podpierał na kolanach. Widać było, że jest
bardzo zdenerwowany. Chciał do niego podejść, ale w tym momencie z
sali wyszedł lekarz.
-Co
z Leną?- Kalandyk poderwał się i zapytał, a on zamarł.
-Było
ciężko, ale dzieci są zdrowe na szczęście. Pani Wójcik
przeżyła. Zostanie teraz odwieziona na salę. Będzie musiała
zostać na obserwacji jakieś dwa tygodnie.
-Boże
całe szczęście- Maćkowi ulżyło- Mogę ją zobaczyć?
-Dopiero
jak przewieziemy ją na salę.
-A
dzieci?
-Zaraz
będziesz mógł je zobaczyć.
-Dziękuję.
Stał i nie umiał się poruszyć. Dopiero teraz
zaczynało do niego docierać to co się tu działo. Maciek go
okłamał, Lena żyła. I urodziła dzieci! Szybko przeanalizował to
co powiedział lekarz. Lena miała termin dopiero za dwa tygodnie.
Boże drogi … To musiały być jego dzieci! Nie mógł w to
wszystko uwierzyć.
Ostatnio mam dużo pomysłów na tego bloga. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ