sobota, 1 listopada 2014

Rozdział XXVI

Ona:

Gdy Bartek wyszedł z jej sali bardzo chciała za nim pobiec. Przez tak długi czas go nie widziała, że jak zobaczyła go w drzwiach jej serce zaczęło szybko bić.
Miała nadzieję, że kiedyś pokocha Maćka, ale po konfrontacji z Kurkiem zdała sobie sprawę, że to jej się nie uda. Z Bartkiem łączyły ją dwie małe istoty, które zasługiwały na pełną rodzinę, zasługiwały, żeby mieć przy sobie oboje rodziców.
-Dobrze, że już poszedł- Maciek ją przytulił- Obiecuję, że zrobię wszystko, by zniknął z naszego życia- zapewnił.
-Maciuś dzieci mają prawo widywać się z ojcem.
-Nie. Po tym co ci zrobił nie ma do nich żadnych praw, ani do ciebie.
Wiedziała, że nie przekona Maćka do zmiany zdania. Musiała mu jednak wyznać co czuje nawet jeśli by to miało go zranić, bo czuła, że oni nie będą razem szczęśliwi, że szczęście będzie mogła znaleźć tylko przy Bartku.
-Lenka musimy zniknąć- powiedział Kalandyk.
-Co?
-Musimy stąd wyjechać gdzieś, gdzie Kurek nas nie znajdzie.
-Ale Maciek tu masz pracę- zauważyła- I gdzie byś chciał wyjechać?
-Pracę znajdę nową. Wyjedziemy gdzieś daleko, może nad morze. Tam nas nie znajdzie.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Była pewna, że nie wyjedzie, ale nie chciała zranić Maćka. Postanowiła na razie nic nie odpowiadać. I tak musiała leżeć przez jakiś czas w szpitalu po cesarskim cięciu.
-Porozmawiamy jak wyjdę z dziećmi ze szpitala.
-Okej. Wtedy wszystko ustalimy- zgodził się.
Chłopak siedział u niej i dzieci do końca czasu odwiedzin. Miała nadzieję, że wyjdzie wcześniej i Bartek do niej przyjdzie, ale nie udało się. Niedługo po wyjściu Maćka ktoś wszedł do jej sali.
-Bartek?- zdziwiła się- Co ty tu robisz?
-Udało mi się przebłagać pielęgniarkę, żeby mnie wpuściła na chwilę. Lenka musiałem z tobą porozmawiać. Wcześniej przerwał nam Maciek i nie zdążyłaś odpowiedzieć. Wrócisz do mnie?- spytał z nadzieją- Kocham cię i nasze dzieci, będę dobrym ojcem. Tylko daj nam drugą szansę. Proszę.
-Kocham cię- powiedziała- Chce z tobą być, chce wychowywać z tobą nasze dzieci … -Kurek zamknął jej usta pocałunkiem.
Gdy go całowała czuła motylki w brzuchu. Czuła się szczęśliwa, czuła, ze jej miejsce jest u jego boku. Wiedziała, że będzie walczyć o ich związek. Gdy oderwali się od siebie z jej twarzy nie schodził uśmiech.
-Mogę potrzymać dzieci?- spytał.
-Tak.
Kurek wziął na ręce najpierw córeczkę, a potem synka. Widziała, że bardzo się cieszy z faktu, że jest ojcem i może zajmować się dziećmi. Ona czuła się szczęśliwa gdy miała obok jego i bliźniaki.
-Lenka- z zamyślenia wyrwał ją głos Bartka.
-Tak?
-Wyjedź ze mną i dziećmi do Włoch- poprosił.
Zupełnie ją tym zaskoczył. Chciała z nim wyjechać, bardzo chciała, ale nie wiedziała ile czasu będzie musiała spędzić w szpitalu, a po wyjściu Maciek mógł jej nie puścić. Westchnęła i odwróciła wzrok.
-Lenka?- Kurek usiadł na jej łóżku i zmusił ją by na niego spojrzała- Zrobiłem coś nie tak?
-Nie. Po prostu po cesarce muszę zostać w szpitalu.
-To jak wyjdziesz to przylecisz z dziećmi. Ja do tego czasu postaram się przygotować wszystko na wasz przyjazd.
-Maciek nie da mi odejść- szepnęła.
Widziała, że siatkarz się zdenerwował. Wstał i zacisnął dłonie w pięści. Wziął kilka głębszych wdechów i dopiero po nich się trochę rozluźnił.
-On nie ma tu nic do gadania. Nie może cię zmusić do tego, żebyś z nim została. Nie kochasz go i powinien w końcu to zrozumieć.
-Nie chcę go zranić. Tyle dla mnie zrobił i mnie kocha.
-Skoro cię kocha powinien pozwolić ci odejść. Wyjedziesz ze mną?

On:

Czekał na odpowiedź jak na wyrok. Lena musiała się zgodzić. Musiała wyjechać z nim i z dziećmi do Włoch. Nie umiał by tam normalnie żyć wiedząc, że w Polsce czeka na niego ukochana kobieta i dwójka dzieci.
-Wyjedziesz?- powtórzył pytanie.
-Tak.
Nie umiał opisać swojego szczęścia. Przytulił i pocałował Lenke, a potem dzieci. Gdy spojrzał znów na dziewczynę uśmiechała się.
-Wyjedziemy jak tylko wyjdziesz ze szpitala- zarządził- Kiedy masz wyjść?
-Nie wiem- westchnęła- Muszą mnie zostawić na obserwacji ze względu na serce. Ile zostajesz w Polsce?
-Tydzień. Potem muszę wrócić do klubu. Powiesz mi jak będziesz wiedziała kiedy cię wypiszą. Wezmę wolne w klubie i przylecę po was.
-Zgoda.
Został jeszcze chwilę, a potem musiał iść, bo nie udało mu się więcej przebłagać pielęgniarki. Od razu skierował się do mieszkania Piotrka, który już dziś wyszedł ze szpitala. Usiedli razem w salonie.
-Chłopie normalnie emanujesz szczęściem- zauważył środkowy.
-Mam powody.
-Rozwiń to.
-Lena zgodziła się do mnie wrócić i wyjechać z dziećmi do Włoch!
-W końcu się pogodziliście.
Przegadał z Nowakowskim ze dwie godziny. Starał się już zaplanować wszystko na przyjazd Leny i dzieci. Uznał, że ma za małe mieszkanie, ale do końca kontraktu nie zostało mu już dużo czasu. Chciał wrócić do Polski na kolejne sezony.
-Piotrek?
-Hmm?- Pit wziął łyk wody.
-Nie wiesz czy u was w Resovii będą szukać nowego przyjmującego?
Nowakowski wypluł całą zawartość ust na stolik i zaczął kaszleć. Klepnął go parę razy po plecach. Gdy w końcu środkowy mógł normalnie mówić spojrzał na niego z niedowierzaniem.
-Chcesz się przenieść do Rzeszowa?
-Tak.
-Wkręcasz mnie?
-Nie! Lena stąd pochodzi. Nie chcę by musiała tyle dla mnie poświęcać. Resovia to dobry klub, na dobrym poziomie. Jak mi się skończy kontrakt w Maceracie chcę się tu przenieść.
-W końcu jakaś mądra decyzja!
Zaśmiał się i napił się wody. Przeprowadzka do Rzeszowa wydawała się dla niego najlepszym wyjściem. Lena byłaby szczęśliwa, że może nadal tu mieszkać, on miałby obok najlepszego przyjaciela. Czuł, że to jest dobra decyzja jednak wszystko zależało od władz klubu. Jeśli nie będą go chcieli cały plan legnie w gruzach.


Przepraszam. To chyba jedyne co mogę napisać. Po rozpoczęciu roku szkolnego jakoś straciłam wenę, nie umiałam napisać zbyt dużo i na dodatek zwaliło się na mnie parę spraw. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i dalej będziecie czytać to opowiadanie.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ