On:
Stał chwilę w bezruchu. W końcu gdy pierwszy szok
minął przyszła wściekłość. Nie na Lenę choć ukryła przed
nim swoją ciążę, ale na Maćka, który wmówił mu, że
dziewczyna nie żyje. Musiał też przekonać jakoś pielęgniarkę,
by go okłamała.
Zacisnął dłonie w pięści i zrobił to na co miał
od dawna ochotę. Podszedł do Maćka, odwrócił go twarzą do
siebie i nie zważając na jego przestraszoną minę uderzył go
najmocniej jak umiał z pięści w twarz.
-Ty
kretynie!- wydarł się- Jak mogłeś?! Nie dość, że Lena żyje to
jeszcze urodziła moje dzieci! Miałem prawo wiedzieć, być przy
niej!
-Nie!-
Kalandyk od razu zaprotestował- Nie masz ani do niej, ani do dzieci
żadnych praw! Lena jest moją narzeczoną i zamierzam uznać jej
dzieci, a niedługo się z nią ożenię.
-Nie
będzie żadnego ślubu! Dzieci też ci nie oddam! To ja jestem ich
ojcem!
-Ale
to ja byłem przy Lenie przez całą ciążę, to ja chodziłem z nią
do lekarzy, opiekowałem się nią, wspierałem, załatwiałem wizyty
u specjalistów. Te dzieci są bardziej moje niż twoje- powiedział
pewnie chłopak.
Po tym stwierdzeniu już nie wytrzymał. Zamachnął się
i znów uderzył Maćka. Chłopak zerwał się i chciał mu oddać,
ale bez problemu złapał jego rękę i wykręcił do tyłu.
-Odzyskam
Lenę i dzieci- warknął- Zapamiętaj to sobie.
-Nawet
nie wiesz jak mają na imię, nie znasz płci.
-Dowiem
się wszystkiego.
Puścił Kalandyka i pośpiesznym krokiem wrócił do
sali Nowakowskiego. Środkowy zdziwił się na jego widok.
Dopiero teraz zaczynało to wszystko naprawdę do niego
docierać. Nie stracił Leny, nadal żyła. Miał szansę ją
odzyskać. Kolejna myśl sprawiła, że zalała go fala ciepła,
nieopisanej miłości i czułości. Był ojcem. Miał z ukochaną
kobietą dwójkę dzieci. Musiał się o nich wszystkiego dowiedzieć.
-Jestem
ojcem- wypalił.
-A
ja Świętym Mikołajem- zadrwił Pit- Kurek co ci bije?
-Ja
mówię poważnie! Ta dziewczyna z chorym sercem, o której mówił
lekarz to Lena! Ona żyje i dziś urodziła moje dzieci!
-Pierdolisz-
Piotrek aż wstał.
-Tylko
znów mam Maćka na drodze. Ubzdurał sobie, że uzna dzieci moje i
Leny- podkreślił słowo „moje”.
-Nie
ma prawa. Wiesz, że to twoje dzieci, więc ojciec jest znany i
przede wszystkich chcesz je.
-A
co jeśli Lena tego nie potwierdzi?
-Są
badania DNA, nie przejmują się. A widziałeś ją?
-Nie.
Ani jej, ani dzieci- usiadł na krześle- Muszę się jakoś do nich
dostać, ale pewnie Maciek będzie ich pilnował.
-Pomogę
ci i mam plan- uśmiechnął się środkowy.
Wysłuchał pomysłu Nowakowskiego, który bardzo mu się
spodobał i musiał się udać. Zabandażował Piotrkowi oczy i
wyprowadził na korytarz. W końcu znalazł Kalandyka, który
rozmawiał z lekarzem. Gdy doktor się oddalił popchnął środkowego
na Maćka.
-Przepraszam-
Pit zaczął odgrywać swoją rolę.
-Nie
ma za co- Kalandyk pomógł mu złapać równowagę.
-Pomoże
mi pan dostać się do sali? Nic nie widzę i nie mogę trafić.
-Oczywiście.
Gdy Nowakowski razem z Maćkiem oddalili się szybko
wszedł do sali pod którą stał Kalandyk z lekarzem.
Na łóżku leżała Lena i trzymała dziecko, drugie
leżało w łóżeczku postawionym obok. Nie umiał powstrzymać łez
wzruszenia.
-Lenka-
szepnął.
Dziewczyna gwałtownie podniosła głowę i spojrzała
na niego z przerażeniem. Zbliżył się i spojrzał na trzymane
przez nią dziecko. Chłopiec. Zajrzał do łóżeczka. Dziewczynka.
Uśmiechnął się i wrócił wzrokiem do Leny.
-Kochanie
… -przerwała mu.
-Nie
mów tak do mnie. Co ty tu robisz?
-Przyjechałem
do Piotrka, bo ma kontuzję i na szczęście dowiedziałem się przez
przypadek o tobie, o tym, że żyjesz, że urodziłaś nasze dzieci.
-One
nie są … -tym razem on jej przerwał.
-Nie
próbuj mi wmówić, że nie są moje, bo wiem, że to kłamstwo.
-No
dobrze są twoje, ale nie chcę, żebyś uczestniczył w ich życiu.
Będę je wychowywała z Maćkiem. Proszę wyjedź i zapomnij o mnie,
o dzieciach.
-Czy
ty się słyszysz?!- nie wytrzymał- Jak mam o was zapomnieć? Lena
kocham cię i kocham nasze dzieci.
-Proszę
przestań kłamać- po policzkach dziewczyny poleciały łzy.
-Ja
nie kłamię. Kocham cię- usiadł na jej łóżku i spojrzał jej w
oczy- Spójrz na mnie- poprosił, a ona to zrobiła- Przyznaję, że
na początku chciałem mieć przy sobie serce Natalii, ale to szybko
zeszło na drugi plan, stało się nie ważne, bo się w tobie
zakochałem. Nie powiedziałem ci sam prawdy, bo bałem się, że
mnie zostawisz. Wariowałem bez ciebie, omal nie oszalałem jak
Maciek mi powiedział, że nie żyjesz, nie umiałem w to uwierzyć.
Gdy dziś się dowiedziałem, że żyjesz i urodziłaś nasze dzieci
… bałem się, że to tylko sen, że zaraz się obudzę i wrócę
do rzeczywistości, ale to prawda. Jesteś tu, trzymasz na rękach
naszego synka, tam leży nasza córeczka. Lenka to owoce naszej
miłości. Pozwól mi być przy tobie i każdego dnia udowadniać ci
jak bardzo cię kocham.
Widział, że dziewczyna nie wie co ma powiedzieć.
Starł słoną ciesz z jej policzków i delikatnie pocałował ją w
usta. Gdy się odsunął Lena miała zamknięte oczy.
-Wybrałaś
imiona?- spytał.
-Tak.
-Powiesz
mi jakie?
-Dla
dziewczynki Liliana Sandra, a dla chłopca Natan Bartosz.
-Piękne.
Lenka nadal możemy stworzyć pełną, szczęśliwą rodzinę.
Wystarczy, że powiesz słowo.
-Bartek
ja jestem narzeczoną Maćka.
-Wiem,
że mnie kochasz. Czuję to. Twój związek z Maćkiem nie przetrwa,
bo nic do niego nie czujesz.
Lena otworzyła oczy. Patrzyła na niego jakby starała
się odczytać czy mówi prawdę. Miał nadzieję, że dziewczyna
zrozumie jak bardzo jest dla niego ważna. Ona i ich dzieci. Oczy
Leny napełniły się łzami.
-Kochanie
wróć do mnie- poprosił.
Milczała. Widział, że się waha i to dało mu
nadzieję. Nadal mimo tego, że ją okłamał kochała go. Położył
dłoń na główce synka. Lena spojrzała na chłopca, a później
znów na niego. Zagryzła wargę.
-Lenka?
-Bartek
ja … -zaczęła, ale przerwała gdy ktoś wszedł do sali.
-Co
to ma znaczyć?!- usłyszał głos Maćka- Wynoś się stąd!
-Nie
masz prawa mnie wyganiać- wstał i odwrócił się do chłopaka- Tu
są moje dzieci i mam prawo być przy nich.
-Nie
masz prawa! Wyjdź!
Uznał, że nie będzie się kłócił przy dzieciach i
podszedł do drzwi. Przed wyjściem spojrzał na Lenę, a ona
patrzyła na niego. Uśmiechnął się lekko i opuścił salę. Gdyby
nie Maciek możliwe, że Lenka by do niego wróciła, ale już się
łamała, a to utwierdziło go tylko w postanowieniu, że z niej nie
zrezygnuje.
Jest i kolejny rozdział, mam nadzieję, że wam się podoba. Ja teraz lecę oglądać mecz i kibicować ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ